"Lewandowski dąsa się po sporze o rzut karny" - pisze po sobotniej konfrontacji pomiędzy Borussią Dortmund a FSV Mainz Bild, wskazując, że Polak po końcowym gwizdku - inaczej niż zwykle - nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
W 78. minucie przy stanie 3:2 dla BVB Robert Lewandowski minął bramkarza Lorisa Kariusa, po czym oddał strzał z ostrego kąta, który ręką zablokował Niko Bungert. Arbiter nie wahał się i wskazał na "wapno", a Juergen Klopp na egzekutora wyznaczył Marco Reusa. Gdyby do piłki podszedł "Lewy", stanąłby przed szansą strzelenia 19. gola w sezonie, znacznie przybliżającego go do tytułu króla strzelców.
Czy najskuteczniejszy piłkarz BVB ma żal do Reusa i Kloppa? - Nie wiem, czy doszło do jakichś nieporozumień, ale to oczywiste, że Robert chciał wykonywać ten rzut karny. Trzeba jednak zauważyć, że mamy etatowego strzelca, który ma prawo egzekwować jedenastki - skomentował dyrektor sportowy Michael Zorc.
Reus po zwycięstwie 4:2 na temat budzącej wątpliwości sytuacji nie chciał zabierać głosu. - Ostatnio wszystko wychodzi nie tylko mnie, ale też całemu zespołowi. Taka gra sprawia nam wiele przyjemności - stwierdził niemiecki skrzydłowy, który w tym sezonie w Bundeslidze zdobył już 15 bramek.
"Lewego" i Reusa czekają jeszcze tylko cztery wspólne mecze: z Bayerem, Hoffenheim, Herthą oraz w finale DFB-Pokal z Bayernem. Później Polak przeniesie się do Bawarii i będzie stawał naprzeciwko Niemca.