Dość niespodziewanie to nie Marco Paixao został bohaterem Śląska Wrocław, a Dalibor Stevanović. W spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała Słoweniec trzykrotnie pokonał bowiem Richarda Zajaca. Trzy strzelone gole w potyczce wyjazdowej wrocławianom nie dały jednak zwycięstwa, ale tylko jeden punkt. - Uważam, że trzy bramki na wyjeździe to dużo. Do przodu jest więc poprawa, w tyłach musimy zredukować indywidualne błędy - mówił po spotkaniu Tadeusz Pawłowski, trener zielono-biało-czerwonych.
Stevanović i tak popisał się jednak wyczynem rzadko spotykanym we wrocławskim klubie. Po raz ostatni hat-tricka skompletował Cristian Omar Diaz, który zdobył trzy bramki w wygranym 5:0 spotkaniu z Arką Gdynia. Było to 29 maja 2011 roku, a dzięki temu zwycięstwu Śląsk sięgnął po tytuł wicemistrza kraju. Gdynianie spadli natomiast z ligi.
- Choć hat-trick nie dał nam zwycięstwa, to mimo wszystko cieszę z niego, bo w tym sezonie pod bramką rywali prześladował mnie ogromny pech. Trafiałem w słupki, poprzeczki, miałem sporo innych okazji, ale po meczach mogłem mieć wyłącznie do siebie pretensje, że nie kończyłem ich z golami na koncie - cytuje Dalibora Stevanovicia po spotkaniu w Bielsku-Białej oficjalna strona internetowa brązowych medalistów mistrzostw Polski.
Słoweniec w tym sezonie rzeczywiście znajdował się w wielu dogodnych sytuacjach strzeleckich pod bramką przeciwnika. Miał jednak spore problemy ze zdobyciem gola, obstrzeliwując głównie słupki i poprzeczki. Tym razem w końcu się udało, ale wrocławianom bramki "Dado" nie przyniosły upragnionych trzech oczek.