Robert Jeż przed trzema laty trafił do Górnika Zabrze mając za sobą bardzo udaną rundę wiosenną z MSK Żilina, z którą występował m.in. w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Po bardzo udanej jesieni spędzonej w Zabrzu doświadczony słowacki pomocnik przeniósł się za milion euro do Polonii Warszawa, skąd wkrótce trafił do KGHM Zagłębia Lubin.
Jesień w wykonaniu Miedziowych pozostawiała wiele do życzenia, a pseudokibice lubińskiej drużyny swoją wściekłość wyładowali m.in. na Jeżu, który został przez grupę kiboli pobity. W reakcji na zdarzenia Słowak rozwiązał umowę z Zagłębiem i na zasadzie wolnego transferu wrócił do Zabrza.
W Górniku przyjęto go z otwartymi ramionami. Kibice Trójkolorowych wciąż pamiętali bowiem o świetnej wiośnie piłkarza sprzed trzech lat. W pierwszych kolejkach rundy wiosennej Jeż jednak zawodził, a mimo to na boisku przebywał od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Przełom nastąpił w potyczce z Pogonią Szczecin, gdzie został zmieniony w pierwszych minutach drugiej połowy, a w pucharowej batalii z Zawiszą Bydgoszcz wszedł na boisko na ostatni kwadrans.
Głosy bliskie szatni górniczej drużyny mówiły, że zaangażowanie i realizacja założeń taktycznych Słowaka nie przypadły do gustu Robertowi Warzysze. Sam szkoleniowiec to zresztą potwierdza. - Wszyscy znamy Roberta Jeża i wiemy, że ma nieprzeciętne umiejętności. Jeśli jednak nie wystawiamy zawodnika na mecz, to znaczy, że na boisku nie robi tego, co przed nim zakładamy i do czego jest stworzony - przyznaje trener drużyny z Roosevelta.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Robert Jeż gra na specyficznej pozycji i oczekuje się od niego, żeby przyjął piłkę, żeby uderzył z dystansu, żeby wszedł na szybkości i zrobił faul czy żeby zagrał do lepiej ustawionego kolegi. Jeśli zacznie on to robić, to na pewno będzie miał miejsce w wyjściowym składzie - zapewnia opiekun drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.