Po remisie przy Roosevelta z Pogonią Szczecin drużyna Górnika Zabrze w miniony weekend zdobyła pierwszy tej wiosny punkt na wyjeździe, dzieląc się punktami ze Śląskiem Wrocław. - Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz, ale mieliśmy też świadomość, że Śląsk musiałby cztery mecze wygrać, żeby nas wyprzedzić i z takiego założenia wychodziliśmy - wyjaśnia Robert Warzycha, trener zabrzańskiej drużyny.
- Na pierwszą połowę wyszliśmy bardzo spięci. W poczynaniach Śląska było widać dużo więcej energii i chęci do gry. My z kolei nie potrafiliśmy wymienić 2-3 podań. W drugiej połowie się to odmieniło. Zawęziliśmy pole gry i odbieraliśmy piłkę wyżej niż w pierwszej połowie, dzięki czemu po odbiorze było bliżej do bramki. Nie było to jeszcze to, co chcemy grać, ale dzięki naszej postawie zdobyliśmy punkt - analizuje szkoleniowiec Górnika.
Przed swoim zespołem Warzycha widzi sporo pracy. - Pierwszym, co musimy poprawić to gra w obronie, żeby bramek nie tracić. Można dużo strzelać, ale jak się dużo traci, to nie ma tego zadowolenia. W ostatnich trzech meczach prowadziliśmy i traciliśmy bramki, a we Wrocławiu bramkę straciliśmy jako pierwsi, a wynik nadrobiliśmy. Z punktu widzenia ten wynik jest bardzo ważny i to będzie procentowało - zapewnia 51-latek.
- Bramki tracimy po rzutach rożnych czy wolnych, po wrzutkach z boku czy też naszych błędach indywidualnych. Do poprawy jest wiele, ale bramki to jest sól futbolu. Mnie martwi to, że my tych bramek nie strzelamy. Kibice po to przychodzą na trybuny, żeby oglądać zwycięskie mecze i piękne gole. My musimy skuteczność poprawić i zacząć bramki strzelać - podkreśla trener drużyny z Roosevelta.
Na przełamanie zespołu szkoleniowiec liczy w środowej rewanżowej potyczce 1/4 finału Pucharu Polski z Zawiszą Bydgoszcz. - W swojej piłkarskiej karierze dwa razy grałem z Górnikiem w finale Pucharu Polski, ale ani razu trofeum nie zdobyłem. Raz przegraliśmy z Legią, a potem z GKS-em Katowice. Udało mi się puchar zdobyć na Węgrzech, ale teraz chciałbym go zdobyć w Polsce. Czeka nas ciężki mecz, bo chcąc grać dalej bezwzględnie musimy wygrać po raz pierwszy tej wiosny - zauważa opiekun Trójkolorowych.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Z pierwszym gwizdkiem, to Zawisza będzie w półfinale i my na pewno się z tym nie pogodzimy. Chcemy szybko strzelić bramkę, a wtedy wszystko się odwróci. Do awansu potrzebujemy wyniku 1:0, ale jak się nam uda bramkę strzelić, to na pewno nie będziemy murować bramki. Chcemy awansować po dobrym meczu, żeby udowodnić, że ten półfinał nam się należy, bo sportowo jesteśmy lepsi - puentuje Warzycha.