Udana interwencja naszego reprezentanta nie dała Kanonierom nic konkretnego, ale... - Każdy bramkarz czuje satysfakcję, gdy uda mu się obronić jedenastkę. Ze mną nie jest inaczej - powiedział w rozmowie z CANAL+ Łukasz Fabiański.
28-latek miał spore rozeznanie w sposobie uderzania z "wapna" przez Thomasa Muellera. - Zawsze dostaję szeroki materiał dotyczący najbliższego przeciwnika. Tam są nie tylko rzuty karne, lecz też stałe fragmenty. Nie było łatwo przewidzieć intencji Muellera, bo on strzelał już w oba narożniki, poza tym zawsze długo podchodzi do piłki czekając co zrobi bramkarz. Trzeba więc wytrzymać presję.
Podopieczni Arsene Wengera nawet przez chwilę nie zbliżyli się do awansu. - Jakaś szansa była. Może zabrakło typowych "setek", ale przy lepszym rozegraniu kilku akcji mogliśmy mieć więcej okazji. Niestety się nie udało. Muszę przyznać, że Bayern był solidniejszy w dwumeczu i przeszedł dalej zasłużenie - dodał Fabiański.
W pierwszych fragmentach wtorkowej potyczki londyńczycy grali dość niemrawo. Dlaczego? - Miało być inaczej. Chcieliśmy zaatakować - tak jak na początku spotkania na naszym stadionie. Wtedy nastawiliśmy się ofensywnie i Bayern popełniał błędy. W rewanżu udawało nam się to dopiero po przerwie. Bez wątpienia o losach dwumeczu zdecydował pierwszy pojedynek, bo ten drugi był wyrównany - zakończył Polak.