Podopieczni Arsene Wengera pokonali w sobotę Everton 4:1, zaś ich najgroźniejszy przeciwnik, Manchester City odpadł z rywalizacji po sensacyjnej porażce u siebie z Wigan Athletic (1:2). Właśnie The Latics - grający na co dzień w The Championship - będą następnym przeciwnikiem londyńczyków. W drugim półfinale Hull City zmierzy się z Sheffield United. Warto zaznaczyć, że oba spotkania - podobnie jak ostateczna rozgrywka - odbędą się na neutralnym stadionie Wembley.
Arsenal wyrósł na murowanego faworyta i ma doskonałą szansę, by wznieść ręce w geście triumfu po raz pierwszy od 21 maja 2005 roku. Wtedy Kanonierzy też zdobyli Puchar Anglii, pokonując w finale po rzutach karnych Manchester United.
Od tego czasu minęło już 3216 dni, co daje niemal dziewięć lat! Finał tegorocznej edycji zaplanowano na 17 maja. Jeśli zespół Arsene Wengera zwycięży, to jego licznik bez trofeum zatrzyma się na 3284 dniach.
Mimo stosunkowo łatwej drabinki, kibice klubu z Emirates Stadium nie mogą być jednak przesadnie pewni sukcesu. Powód? Arsenal mógł przerwać fatalną passę już w 2011 roku. Wówczas dotarł do finału Pucharu Ligi Angielskiej i na Wembley spotkał się z dużo niżej notowanym Birmingham City. Mimo to doznał kompromitującej porażki 1:2 na skutek fatalnej postawy w defensywie. W bramce stał wtedy Wojciech Szczęsny. Ewentualna powtórka byłaby już prawdziwą katastrofą dla londyńczyków, zwłaszcza że w Lidze Mistrzów i Premier League ich szanse są bez porównania mniejsze.