Jacek Bednarz: Nie prowadzimy żadnej wojny z kibicami

- Ani po derbach, ani po meczu z Ruchem Chorzów nie usłyszałem, żadnego słowa potępienia przez Stowarzyszenie zaistniałych sytuacji, które szkodzą Wiśle - mówi prezes Białej Gwiazdy [tag=4213]Jacek Bednarz[/tag].

Decyzją Komisji Ligi Ekstraklasy SA kibice Wisły nie mogli w czasie sobotniego meczu z Ruchem usiąść na trybunie północnej, z której w czasie 187. derbów Krakowa poleciały na murawę zapalone race. Ponadto osoby, które wspomniane spotkanie z Cracovią oglądały z tej trybuny, w ogóle nie mogły wejść w sobotę na stadion przy Reymonta 22.

Wykluczeni w ten sposób fani Wisły zebrali się pod stadionem i na początku meczu odpalili poza obiektem materiały pirotechniczne, a część z nich została wstrzelona na murawę i trybuny. Sędzia Paweł Raczkowski musiał przerwać spotkanie na kilkadziesiąt sekund.

Po meczu z Ruchem prezes Bednarz spotkał się z dziennikarzami, w czasie którego stwierdził między innymi, że nawet sam może poprosić wojewodę małopolskiego o zamknięcie stadionu.

- To jest oczywiście dramatyczna decyzja i byłaby dowodem naszej bezsilności - mówi teraz w Gazecie Krakowskiej prezes Wisły i dodaje: - Nie chcemy do tego dopuścić. Będziemy apelować do kibiców, aby nam w tym pomogli. Nie prowadzimy z nimi żadnej wojny.

[wrzuta=6YOzAOmmoEl,mmkk07]

Bednarz nie ukrywa jednak, że jest konflikt między władzami klubu a Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków: - Ani po derbach, ani po meczu z Ruchem Chorzów nie usłyszałem żadnego słowa potępienia przez Stowarzyszenie zaistniałych sytuacji, które szkodzą Wiśle. To daje do myślenia i prowadzi do wniosku, że jest jakiś powód, dla którego Stowarzyszenie takie rzeczy toleruje. Ten zarząd Stowarzyszenia skompromitował się już tak, że nie może reprezentować nikogo innego poza sobą. Nie będę z nimi rozmawiał na żaden temat, poza przyjęciem wiadomości o ich rezygnacji. Nie przebierają w słowach, atakują mnie, ale nigdy nie podpisują się pod tymi słowami imieniem i nazwiskiem.

Przed startem rundy wiosennej klub i SKWK były blisko podpisania porozumienia, na mocy którego klub oddawałby SKWK "złotówkę" od każdego sprzedanego biletu. Kibice jednak nie przystali na warunek Wisły, by w zamian za to wziąć odpowiedzialność za zachowanie trybun.

- Tak naprawdę nie chodzi o tę "złotówkę". Bardziej o manifestację poczucia bezkarności, bezczelności, posiadania formy nacisku, którym można zdobyć co tylko się chce. Można było za tę złotówkę zrobić wszystko co stowarzyszenie chciało, ale w ramach jego działań statutowych. Oni mówią "Wisła to my, stowarzyszenie", a nie Wisła Kraków. Ale komu by kibicowali gdyby nie było futbolu, klubu i piłkarzy? - pyta retorycznie Bednarz.

Źródło: Gazeta Krakowska.

Komentarze (0)