Widzew wciąż "na tarczy". Łodzianie po raz kolejny w bieżącym sezonie wrócili z meczu wyjazdowego bez punktów. W końcówce pojedynku z Ruchem do ostatniego zespołu ekstraklasy trochę uśmiechnęło się szczęście. Przez 20 minut, będący wcześniej na łopatkach łodzianie, grali z przewagą jednego piłkarza. Wystarczyło to do zdobycia kontaktowego gola. Na więcej zabrakło czasu, ale przede wszystkim umiejętności. - Ruch był bardzo konkretny. Wypunktował nas rzutem karnym i ustawieniem sobie drugiej połowy drugą bramką. My jednak nie załamaliśmy i wciąż wierzyliśmy w siebie. Zabrakło nam konkretu, który miał nasz przeciwnik. Utrzymując się przy piłce nie mieliśmy konkretnych sytuacji - podsumował pojedynek opiekun Widzewa Artur Skowronek.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Po przegranej przy Cichej sytuacja łodzian jest na pierwszy rzut oka fatalna. Szkoleniowiec Widzewa nie załamuje jednak rąk, szans upatrując m.in. w ostatnich siedmiu meczach fazy grupowej. - Na pewno się nie poddamy. Łącznie mamy jeszcze trzynaście kolejek i będziemy walczyć do ostatniego momentu, żeby utrzymać w Łodzi ekstraklasę - zapewnił.
Przed spotkaniem wielu zaskoczył brak w składzie Widzewa wyróżniającego się wyszkoleniem technicznym Veljko Batrovicia. Czarnogórzec na placu gry pojawił się dopiero w drugiej odsłonie i zaliczył asystę przy golu Mateusza Cetnarskiego. - W tej sytuacji "Batro" na pewno był konkretny, był pod grą. Jestem zadowolony, umiarkowanie oczywiście, bo wynik jest fatalny, występem drugiej linii w pionie grającej w składzie: Lafrance, Kasprzak i Cetnarski. Zawsze mądrzejszym jest się po meczu. Na spotkanie z Ruchem była taka filozofia - zakończył Skowronek.