Milos Kosanović: Ruszyłem do przodu i tak wyszło, ale bałem się powtórki z Chorzowa

- Ruszyłem do przodu i tak wyszło, ale bałem się powtórki z Chorzowa - tak swoją nieprawdopodobną bramkę na 1:0 w meczu z z Lechią Gdańsk (2:1) opisuje stoper Cracovii [tag=22745]Milos Kosanović[/tag].

Serbski stoper Pasów w spotkaniu z Lechią zdobył kto wie czy nie najładniejszą bramkę rundy jesiennej. 23-letni obrońca najpierw zablokował dwa strzały Piotra Grzelczaka w swoim polu karnym, a następnie ruszył sam z piłką przez całe boisko i zatrzymał się dopiero po pokonaniu Mateusza Bąka.

- Sytuacja sama się wykreowała. Ruszyłem do przodu i wszystko tak się potoczyło, że zostałem sam, uderzyłem i padła bramka. Nawet na treningu mi się to nie zdarzyło. Nie miałem takiego pomysłu, żeby jechać spod swojego pola karnego i strzelić bramkę, ale tak wyszło, że miałem wolne pole, więc biegłem - opisuje Kosanović akcję z 64. minuty.

Można się śmiać, że "Kosa" złamał schemat gry Cracovii, czyli gry opartej na dużej liczbie podań, bo w końcu pognał z piłką sam, nie oddając jej żadnemu koledze: - Trener mówi, że kiedy nikt nas nie atakuje w takiej sytuacji, to żeby nie podawać i jechać samemu, więc nie miał pretensji (śmiech).

[wrzuta=4j0Gb66qTDT,mmkk07]

Kosanović jest w ostatnich dniach czołową postacią T-Mobile Ekstraklasy. W końcu raptem w niedzielę w przegranym 2:3 meczu z Ruchem Chorzów zdobył trzy bramki, dwa razy trafiając do siatki Niebieskich i raz do swojej bramki. Teraz z Lechią znów dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, ale już tylko we właściwym kierunku.

- Po drugim golu myślałem o tym, żeby nie było powtórki z Chorzowa i żebym nie strzelił do swojej. Nie bałem się podejść do karnego. Jestem pewny siebie. To był na pewno lepszy dzień niż ten w Chorzowie. Nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żeby w trzy dni zdobyć cztery gole, zrobić karnego i jeszcze strzelić samobója. Robiłem wszystko - uśmiecha się Serb.

Co ciekawe, po pechowym występie w Chorzowie Kosanović dostał od kolegów opaskę kapitańską, do której jest trzeci w kolejności po Sławomirze Szelidze i Adamie Marciniaku. Pierwszego zabrakło z Lechią na boisku, ale drugi rozegrał pełne 90 minut.

- Chcieli mi pokazać, że są ze mną po tym meczu z Ruchem, bo było mi naprawdę ciężko. Tymi dwoma golami im podziękowałem, ale cały zespół zapracował na zwycięstwo - mówi.

Kosanović jest w grupie 15 zawodników Cracovii, którym po sezonie kończą się kontrakty z klubem. Na jakim etapie są negocjacje z Pasami, o ile w ogóle się toczą? - Nie myślę o tym. Koncentruję się na pracy na treningach i na grze. Jeśli zacznę myśleć o odejściu albo o nowym kontrakcie, to wszystko mi się w głowie pomiesza. Do końca rundy chcę mieć spokojną głowę.

Komentarze (0)