Pierwszy w karierze dublet i dobra gra nie dały jednak 23-letniemu Serbowi satysfakcji, bowiem to po jego faulu na Grzegorzu Kuświku Ruch strzelił z rzutu karnego na 1:1, przy stanie 2:2 "Kosa" po niefortunnej interwencji skierował piłkę do swojej bramki, dając Niebieskim zwycięstwo 3:2.
- Nie mam się z czego cieszyć. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Przecież nie chciałem tego zrobić. Pech taki, że strzeliłem samobója i zrobiłem karnego. Moim zdaniem nie było faulu na rzut karny, ale nie jesteśmy sędziami. Przy samobóju piłka odbiła się od słupka i mnie zaskoczyła, zabrakło mi refleksu - mówi Kosanović.
Złego słowa na swojego podopiecznego nie dał powiedzieć trener Pasów Wojciech Stawowy: - Nie mam za co ganić Milosa, bo jak ktoś strzela bramkę samobójczą, to nie dlatego, że chciał to zrobić, tylko dlatego, że rządzi tym przypadek. Rozegrał dobre spotkanie, strzelił dwie bramki, a ten samobój to przypadek, więc nie obwiniam go za to.
Zobacz dwa gole, sprokurowaną "11" i samobója Milosa Kosanovicia z Ruchem Chorzów:
[wrzuta=7Z8JQmHQBE1,mmkk07]
Krakowianie zagrali w Chorzowie lepiej niż w przegranym 1:6 poprzednim meczu z Lechem Poznań. Dość szybko pozbierali się po klęsce z Kolejorzem, ale dostali kolejny cios, przegrywając spotkanie, w którym grali w przewadze.
- Nasza gra nie wygląda źle, ale ten karny, ten samobój... Ale też po czerwonej kartce dla Ruchu cofnęliśmy się na swoją połowę i graliśmy z bazy. To było kompletnie niepotrzebne. Powinniśmy ruszyć na Ruch, a tymczasem dopuściliśmy go do sytuacji bramkowych. Pozbieraliśmy się po Lechu, ale co z tego, skoro nie zdobyliśmy ani jednego punktu. To dla nas bardzo trudny okres. Dobrze, że już w środę mamy okazję do rehabilitacji w meczu z Lechią Gdańsk. Mam nadzieję, że pech nas opuści - kończy Kosanović.