Obrońca Piasta o kontrowersyjnym rzucie karnym: Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji

Obrońca Piasta Gliwice był bardzo zadowolony po meczu z Jagiellonią Białystok. Jego drużyna w końcu wygrała i może głęboko odetchnąć.

Zawodnik nie zgadza się z opinią, że sędzia pomógł gliwiczanom. - Czemu pomógł? Było zagranie ręką, rzut karny i czerwona kartka. Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji i moim zdaniem "jedenastka" była - powiedział Damian Zbozień, obrońca Piasta Gliwice.

Pierwotnie Daniel Stefański wskazał rzut wolny tuż przed polem karnym, ale po konsultacji z sędzią liniowym zmienił zdanie. - Fajnie, że pokazaliśmy determinację. Rzuciliśmy się na sędziego i tak to ma wyglądać, bo nie możemy przechodzić obojętnie wobec takich sytuacji. To jest element gry i udało sam się wygrać. Styl się nie liczył, bo liczą się tylko trzy punkty - podkreślił "Zboziu". - Takie rzeczy są ważne, choć nie wiem czy nasza reakcja miała wpływ na arbitra. Na pewno było widać nasze chęci, każdy chciał tej bramki i to się udało. Czasami jest tak, że sędzia gwiżdże w przeciwną stronę, a my odwracamy się i wracamy na własną połowę. Tym razem wszyscy chcieli tego karnego i został on podyktowany - dodał.

W poniedziałek było gorąco nie tylko na murawie. Również kibice w niewybredny sposób pokazali co sądzą o grze gliwiczan. - Byliśmy na to przygotowani, ale liczyło się tylko zwycięstwo. Chcieliśmy iść po trupach do celu i nie interesowała nas ładna gra ani składne akcje. Trzeba było być do bólu skutecznym, a i stałe fragmenty znowu były groźne. Wierzę, że tak samo będzie w kolejnych meczach, bo w poprzednim sezonie była to nasza dobra broń - przyznał były piłkarz Legii Warszawa.

Jedna jaskółka wiosny jednak nie czyni. Przed podopiecznymi Marcina Brosza jeszcze ogrom pracy. - Nie chcę mówić czy będzie już z górki czy nie. Dalej jesteśmy w sytuacji, która nas nie zadowala. Jeszcze trochę się pocieszymy, ale od wtorku myślimy już tylko o Cracovii. Nie jest lekko, więc trzeba punktować, a nie się cieszyć - skomentował defensor.

"Piast to my, a nie wy!" - to jeden z okrzyków, które usłyszeli pod swoim adresem gracze niebiesko-czerwonych. Co zatem ich zdaniem trzeba zrobić, aby fani zmienili swoje podejście? - Musimy wygrywać i robić swoje, a wtedy kibice będą z nami. Na razie może punktować bez pięknej gry, ale piękna gra powróci. Nie zapomnieliśmy jak gra się w piłkę, przecież w poprzednim sezonie byliśmy na czwartym miejscu. Pojawiają się głosy, że nam się nie chce i na nas odbija się to wszystko bardziej, niż na kibicach. To jednak temat na inną rozmowę - wskazał 24-latek.

W kuriozalny sposób gospodarze stracili gola. Csaba Horvath wpadł na Dariusza Trelę i Bekim Balaj wpakował piłkę do siatki. - W śmieszny sposób straciliśmy tę bramkę, ale może takiego impulsu potrzebowaliśmy. Jeszcze bardziej się wkurzyliśmy i zdenerwowaliśmy. Od razu rzuciłem się na piłkę do bramki, bo nadal wierzyłem, że wygramy. Walczyliśmy do końca, sztuka ta nam się powiodła i tak to ma wyglądać w następnych spotkaniach. Determinacją wywalczyliśmy trzy punkty - zakończył Damian Zbozień.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: