Za sprawą passy sześciu meczów bez porażki Górnik awansował na trzecie miejsce w tabeli. W niedzielę łęcznianie odprawili z kwitkiem Olimpię Grudziądz, choć swoją postawą nie powalili na kolana. - Mimo że gra nie wyglądała za dobrze, to cieszymy się z trzech punktów. Dawno nie wygraliśmy u siebie, z Dolcanem i Arką zremisowaliśmy na własne życzenie. Teraz może nie prowadziliśmy gry, ale udało się zwyciężyć - podkreśla Sergiusz Prusak.
Tuż przed przerwą prowadzenie gospodarzom dał Paweł Sasin. Dla 30-letniego piłkarza to pierwszy gol od 15 miesięcy, gdy jako zawodnik ŁKS Łódź pokonał bramkarza GKS Katowice na inaugurację sezonu 2012/2013. - W ostatnich czasach gram na takiej pozycji, że rzadziej znajduję się w polu karnym. Chciałbym, żeby to było częstsze. Brameczkę dedykuję mojej żonie i córeczce Klarze - mówi Sasin.
Górnik ekspresowo stracił bramkę na 2:1, przez co Olimpia zwietrzyła szansę na zdobycie przynajmniej punktu. Łęczyński zespół dał się zdominować rywalowi, chociaż za każdym razem obronną ręką wychodził z opresji. - Strzeliliśmy bramkę na 2:0 i od razu straciliśmy. Nie możemy tak robić, bo ostatnie przez ostatnie pół godziny widać było nerwówkę w naszych poczynaniach i "śmierdziało" bramką dla Olimpii. Mając tak doświadczony zespół musimy inaczej to rozegrać, bo na drugi raz może się to skończyć gorzej. Strzeliłem bramkę, ale mam wiele zastrzeżeń do swojej postawy. Myślę, że jest jeszcze trochę do poprawy - uważa Sasin.