Pojedynek 1/8 finału Puchar Polski pomiędzy GKS Katowice a Zawisza Bydgoszcz nie był porywającym widowiskiem. Jedyną w tym meczu bramkę, która zaważyła o awansie beniaminka T-Mobile Ekstraklasy do grona ośmiu najlepszych drużyn tegorocznych rozgrywek zdobył Piotr Petasz strzałem z rzutu wolnego.
- Cała drużyna załatwiła Zawiszy ten awans - mówi szczęśliwy strzelec. - To, że akurat ja strzeliłem tę bramkę, to zasługa kolegów z drużyny, bo ktoś najpierw musiał wywalczyć ten rzut wolny, a potem zrobić ruch przed polem karnym, żeby ta piłka koło muru przeszła. To nasze wspólne dzieło - dodaje pomocnik bydgoskiej drużyny.
Petasz w ekipie "Zetki" uchodzi za eksperta do stałych fragmentów gry. - Trener Tarasiewicz obserwując mnie na treningach zadecydował, że to ja będę wykonywał rzuty wolne i rożne. Miałem z gry kilka sytuacji, których nie wykorzystałem, dlatego cieszę się, że się tą bramką zrehabilitowałem - przyznaje gracz Zawiszy.
Niewykluczone, że dobry występ w Katowicach otworzy piłkarzowi drogę do wyjściowej jedenastki. Ostatnio pełnił bowiem głównie rolę dublera. - Kadra jest szeroka, bo trener ma do dyspozycji ponad dwudziestu zawodników. Każdy chce grać i chce swoją szansę wykorzystać. Mam nadzieję, że tym występem dałem trenerowi do myślenia. A jeśli nie, to będę pracował na treningach, żeby w kolejnych meczach znów szanse otrzymać - zapewnia Petasz.
Przed laty doświadczony zawodnik reprezentował barwy m.in. Ruchu Chorzów, odwiecznego rywala GieKSy zza miedzy. - Nie wiem czy kibice z Katowic pamiętają o tym, że grałem dla Niebieskich, bo to już dawne czasy. Jeśli tak było i dla niektórych ta bramka miała dodatkowy smaczek, to mogę się z tego tylko cieszyć - puentuje gracz niebiesko-czarnych.