Kapitan Zawiszy Bydgoszcz po porażce w Zabrzu: Nie powinniśmy byli tego meczu przegrać

Paweł Strąk pod nieobecność Łukasza Skrzyńskiego przejął opaskę kapitańską Zawiszy Bydgoszcz. Rosły obrońca po meczu w Zabrzu nie miał prawa być jednak zadowolony, gdyż niebiesko-czarni przegrali.

Zawisza Bydgoszcz do ostatniej akcji meczu utrzymywał na trudnym terenie przy Roosevelta wynik remisowy. Sekundy przed końcowym gwizdkiem sędziego Paweł Olkowski dograł jednak piłkę na 5. metr do Radosława Sobolewskiego, a ten wślizgiem wpakował piłkę pod poprzeczkę bramki Wojciecha Kaczmarka.

Niepocieszony tym faktem był Paweł Strąk, który pełnił w tym meczu rolę kapitana bydgoskiej drużyny. - Remis w tym meczu by był sprawiedliwy. Po stracie bramki na 1-2 długimi fragmentami wyraźnie przeważaliśmy i na ten punkt po prostu zasłużyliśmy - przekonuje doświadczony obrońca Zawiszy.

Bydgoszczanie z gry nie umieli stworzyć realnego zagrożenia pod bramką Górnika Zabrze. Na ich szczęście defensywa gospodarzy nie miała jednak najlepszego dnia i sprokurowała dwa rzuty karne, po których beniaminek najpierw otworzył wynik, a potem doprowadził stan meczu do remisu 2:2, który utrzymywał się niemal do samego końca. W międzyczasie z "jedenastki" przestrzelił Mariusz Przybylski.

[i]

- Faul w polu karnym, to rzut karny i tutaj nie ma żadnej filozofii. Jest to stały fragment gry, który trzeba jeszcze wykorzystać, żeby strzelić bramkę. Nam się to udało, ale już piłkarz Górnika przestrzelił. Nie pamiętam, czy grałem już w takim meczu, pewnie jeszcze nie[/i] - przyznaje Strąk.

Stracona w ostatnich sekundach gry bramka bolała piłkarzy Zawiszy. - Po meczu jest za późno, żeby sobie rwać włosy z głowy, bo wynik już się nie zmieni. Musimy przeanalizować co tam się wydarzyło i jakim sposobem ta bramka padła. Z takich sytuacji po prostu trzeba wyciągać wnioski na przyszłość. Szkoda, że nam się nie udało dowieźć remisu, bo fajnie jest zapunktować na wyjeździe - dodaje defensor bydgoszczan.

W trzech ostatnich meczach beniaminek T-Mobile Ekstraklasy sięgnął po siedem punktów. W Zabrzu musiał przełknąć gorycz porażki. - Coś się kończy, ale coś innego trzeba będzie teraz zacząć. Dziwi mnie, że w mediach pompuje się balon stwarzając jakieś passy zwycięstw, a potem ktoś przegra dwa mecze i zwalniają trenera. Dziennikarze mają prawo się tak bawić, ale my musimy się skupić na grze, bo do zdobycia jeszcze wiele punktów - wskazuje kapitan niebiesko-czarnych.

Źródło artykułu: