Przed dziesięcioma laty GKS Katowice rozgrywki najwyższej klasy rozgrywkowej zakończył na najniższym stopniu podium, ustępując miejsca mistrzowi Polski Wiśle Kraków i wicemistrzowi Groclinowi Dyskobolii Grodzisk Wlkp.
W europejskich pucharach drużyna prowadzona wówczas przez Jana Żurka trafiła na macedońską Cementarnicę Skopje. Drużyna złożona z takich zawodników jak m.in. Jarosław Tkocz, Jacek Kowalczyk, Mirosław Widuch, Marcin Bojarski, Stanisław Wróbel czy Tomasz Owczarek, dziś trener rezerw i członek sztabu szkoleniowego GieKSy na wyjeździe uzyskała bezbramkowy remis. Przy Bukowej padł jednak wynik 1:1 i katowiczanie pożegnali się z europejskimi rozgrywkami.
Dwa lata później śląski klub po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej nie uzyskał licencji drugoligowe i groziła mu nawet gra od klasy B. Decyzją PZPN katowiczanie - za zasługi dla polskiego futbolu - spadli do ówczesnej czwartej (dziś trzeciej) ligi. Marsz w górę GieKSa zakończyła na razie na boiskach I ligi.
Do wspomnień sprzed dekady w Katowicach wraca się z rozrzewnieniem. Dzisiejsze władze klubu z Bukowej snują jednak ambitne plany. - Każdemu z nas marzy się powrót do wielkich czasów GKS-u Katowice. Robimy wszystko, żeby klub organizacyjnie ustabilizować. Gramy jeszcze w Pucharze Polski, więc teoretycznie mamy szansę na awans do Ligi Europejskiej, ale najpierw stawiamy na stabilizację i awans do ekstraklasy, a potem pomyślimy o bardziej górnolotnych celach - mówi Wojciech Cygan, prezes śląskiego klubu.
Sternik GieKSy wierzy, że powrotu katowiczan na europejskie salony się doczeka. - Jestem pełny wiary w to, że za kilka lat na nowy, piękny stadion na Bukowej przyjedzie silna europejska drużyna, jak kiedyś Bordeaux i rozegramy świetne spotkanie i wywalczymy awans, które przez lata będziemy wspominać. Intuicja podpowiada mi, że to będzie jeszcze w tej dekadzie - zapewnia szef GKS-u.