W niedzielę Rafał Grzyb w stylu Tomasza Frankowskiego odnalazł się w polu karnym i wyprowadził Jagiellonię Białystok na prowadzenie we Wrocławiu. - Tomka jest ciężko zastąpić. Jego hasanie w polu karnym jest ciężkie do podrobienia. Cieszę się z tego, że strzeliłem gola, ale nie w taki sposób, jak to robił Tomek - mówił po meczu kapitan drużyny Piotra Stokowca.
Jagiellonia ze Śląskiem prowadziła już 3:0, lecz w końcówce straciła dwa gole. Końcówka potyczki była więc bardzo nerwowa. - Każdy musiał przede wszystkim uwierzyć w siebie. Widać było, że Śląsk po strzeleniu bramki na 3:2 zaangażował wszystkie siły do przodu. My po pierwszym straconym golu bardziej staraliśmy się bronić. Stąd trochę za bardzo cofnęliśmy się we własne pole karne i pojawiały się sytuacje dla Śląska - wyjaśniał Grzyb.
W poprzednim sezonie to Śląsk prowadził z Jagiellonią 3:0, ale w końcówce meczu dał sobie strzelić trzy gole i mecz zakończył się remisem. Teraz było blisko do powtórki z historii. - Gdzieś te myśli chodziły, ale miałem taką nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego sezonu i dociągniemy spokojnie ten wynik - zaznaczył kapitan zespołu z Białegostoku.
Jagiellonia po dwóch wyjazdowych meczach ma komplet punktów. Przez zespołem Stokowca kolejne na "cudzych śmieciach" - w Gdańsku i Krakowie. - Na pewno chcemy po czterech meczach wyjazdowych mieć komplet punktów. Wiadomo, że boisko różnie układa sytuacje meczowe i nie jest powiedziane, że tych dwunastu punktów nie zdobędziemy. Widać, że tworzymy jakiś kolektyw, który chce iść do przodu. Mam nadzieję, że sytuacje bramkowe będziemy powtarzać w kolejnych spotkaniach, a także zamienimy je na gole - podsumował Rafał Grzyb.