GKS Tychy po odejściu Piotra Mandrysza krótko szukał nowego trenera. Opiekunem śląskiej drużyny został Tomasz Fornalik, który ostatnio zanotował niezbyt udaną przygodę w roli pierwszego trenera Ruchu Chorzów.
W generalnej próbie przed inauguracją I ligi tyska drużyna mierzyła się w środę z Polonią Bytom. - Był to dla nas bardzo pożyteczny sparing. Nie mieliśmy zbyt wielu sparingpartnerów z wyższej półki, stąd cieszy to, że Polonia postawiła nam w tym meczu naprawdę trudne warunki. Długo przegrywaliśmy, ale w końcówce umieliśmy się podnieść i strzelić dwie bramki. To dobrze o nas świadczy - przekonuje Fornalik.
Tyszanie długo męczyli się z drugoligowcem, który stwarzał od GKS-u lepsze wrażenie. Trener śląskiej drużyny jest jednak daleki od bicia na alarm. - Znam wiele gorszych rzeczy, które nie przystoją sportowcowi. Po to się organizuje sparingi, żeby jak najwięcej niedoskonałości wychwycić i naprawić przed spotkaniami o stawkę. Ten mecz to dla nas bardzo ciekawy materiał do analizy - dodaje 40-letni szkoleniowiec.
Drużyna z Tychów jedyną bramkę straciła... po samobójczym strzale Tomasza Balula. - W piłce takie akcje się zdarzają. Też będziemy bardzo dokładnie zachowanie całej linii defensywnej w tej sytuacji analizować, żeby w meczach o punkty się to nie powtarzało, bo sama bramka była tylko szczytem góry lodowej - analizuje opiekun drużyny ze stadionu przy Edukacji.
Potyczkę obu drużyn rozstrzygała trójka sędziowska z Azerbejdżanu, która zawody traktowała bardzo poważnie. Nie brakowało żółtych i czerwonych kartek. - Trudno mi pracę sędziów komentować. Na pewno przez tę ich skrupulatność gra była szarpana. Przetrzymywali zmiany i kartkowali. Takie jednak najwidoczniej mieli w tym meczu zadanie i musieliśmy się dostosować - wyjaśnia brat selekcjonera reprezentacji Polski.
GKS cały czas pozostaje w budowie. - Wystawiłem na ten mecz dwa składy, które były złożone zarówno z naszych zawodników, jak i graczy testowanych. Cały czas kilku chłopaków obserwujemy i ten okres do startu ligi będziemy chcieli wykorzystać do maksimum w celu weryfikacji ich przydatności do zespołu - argumentuje coach ekipy z Tychów.
W śląskim klubie młodszy z braci Fornalików raz jeszcze otrzyma szansę wyjścia z cienia znacznie bardziej znanego brata Waldemara. - Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Z bratem długo współpracowaliśmy, mieliśmy też okazję ze sobą rywalizować. Nie mam żadnego kompleksu mojego brata, nie zazdroszczę mu też sukcesów. Każdy z nas ma swoją wizję futbolu i myślę, że Waldek trzyma za mnie kciuki, podobnie jak i ja trzymam kciuki za niego - puentuje opiekun tyskiej drużyny.