- Mam nadzieję, że zmazałem plamę, która się niestety przydarzyła w Gdańsku - trochę głupoty z mojej strony, ale robię wszystko, by przekonać do siebie kibiców - przyznał po spotkaniu w Warszawie Jakub Kosecki. Kibice wojskowych przed bieżącym sezonem wypominali "Kosie" radość z bramki Lechii w meczu z Legią. Wówczas legioniści ulegli 0:1 i zaprzepaścili szansę na mistrzowski tytuł. - Odłóżmy to jednak na bok, trzeba o tym zapomnieć. Już nie raz powtarzałem, że cieszę się z każdej bramki: czy to strzela kolega, czy strzelam ja; bez względu na to, czy jestem na trybunach czy na boisku, mnie te bramki po prostu cieszą. Po to się trenuje, żeby strzelać gole albo je oglądać. Kocham ten sport, kocham to, co w nim najlepsze, a bramki są kwintesencją futbolu - podkreślił pomocnik stołecznej drużyny.
Kosecki na boisku pojawił się w 61. minucie a 60 sekund wpisał się na listę strzelców. - Trener kazał mi strzelić bramkę (śmiech). A tak na serio to miałem zagrać to, co pokazywałem ostatnio na treningach, bo - nieskromnie mówiąc - czuję się dobrze. Staram się polepszyć swoje atuty i mam szczęście, że udało mi się zdobyć gola - koledzy na to zapracowali, ja wykończyłem sytuację i dziękuję im za to - przyznał "Kosa", który w swoim dorobku ma 9 goli w bieżącym sezonie T-Mobile Ekstraklasy.
Podopieczni Jana Urbana czasu na odpoczynek mieć nie będą, bowiem już w najbliższą środę rozegrają drugie finałowe spotkanie Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław. Jakub Kosecki wskazał, że to właśnie warszawska publiczność może być największym atutem Legii. - Wystarczy, że będzie pełen stadion albo blisko zapełnienia i my zrobimy swoje, a wszyscy będą zadowoleni - ocenił.
Kwiecień i maj to wyjątkowo wymagające miesiące dla drużyny z Łazienkowskiej 3: walka na dwóch frontach przekłada się na rozgrywanie spotkań co 3-4 dni. - Tak, zgadza się, to bardzo ciężki okres, ale my na razie skupiamy się na najbliższej przyszłości, a tą jest Śląsk Wrocław. Chcemy zagrać jak najlepiej, wygrać to spotkanie i nie myślimy o tym, co będzie za 2-3 tygodnie, bo nie wiemy, co może się stać jutro. Ale czuję się dobrze, lubię grać co 3-4 dni, po to właśnie trenuję. Wydaje mi się, że koledzy też nieźle to znoszą, w końcu gramy w finale Pucharu Polski i walczymy o mistrza kraju. Trudny pierwszy mecz finałowy na terenie rywala wygraliśmy, więc chyba wszystko dobrze - podsumował Jakub Kosecki.