Do ostatnich godzin przed pierwszym gwizdkiem nie było jasne, czy Tito Vilanova i Jordi Roura będą mogli skorzystać z usług Leo Messiego, który w pojedynku rozegranym przed tygodniem w Paryżu doznał kontuzji. Ostatecznie najlepszy piłkarz świata usiadł wśród rezerwowych, a jego miejsce w ataku zajął Cesc Fabregas.
Gdy FC Barcelona męczyła się w rewanżowym meczu z Paris Saint-Germain, Messi "cierpiał" na ławce rezerwowych, nerwowo obserwując to, co dzieje się na murawie, gestykulując rękami i obgryzając paznokcie. Po zmianie stron Javier Pastore otworzył wynik, a kilka chwil później 25-latek zaczął się rozgrzewać, by wejść na murawę w 62. minucie i zdecydowanie poprawić grę Dumy Katalonii.
- Przed meczem ustaliliśmy z Leo, że pojawi się na boisku tylko wtedy, gdy będziemy mieli kłopoty. W trakcie spotkania uzgodnienia te zostały wprowadzone w życie. Messi jest kluczowym zawodnikiem, który wywarł ogromny wpływ na wynik i grę naszych rywali - skomentował zadowolony Roura.
- Za awans musimy podziękować Messiemu, ponieważ dopiero jego wejście pozwoliło odwrócić losy meczu. Leo pokazał wielką klasę i udowodnił, że jest dla nas niezwykle ważny - stwierdził Pedro. - Gdy Messi pojawił się na boisku, nastroje w naszym zespole polepszyły się. Z nim w składzie zaczęliśmy grać dużo lepiej - dodał Dani Alves.
Katalończycy wyeliminowali PSG jedynie dzięki większej liczbie bramek zdobytych na wyjeździe. - Jesteśmy szczęśliwi i usatysfakcjonowani, ponieważ wyeliminowaliśmy znakomity zespół. Mieliśmy pewne problemy, ale pokazaliśmy niezbędną klasę, by osiągnąć nasz cel. Rozpiera nas duma, że zdołaliśmy przejść PSG - podsumował Roura.
Tak siedząc na ławce rezerwowych reagował Leo Messi: