Adrian Heluszka: Spotykamy się przy okazji siódmej edycji "Piłkarskiej Gwiazdki" w Częstochowie. W obsadzie tego halowego turnieju można znaleźć wiele znanych nazwisk, ale wynik nie jest w tym przypadku sprawą najważniejszą.
Tomasz Podgórski: Na pewno nie. To tak naprawdę fajna zabawa przed świętami. Cieszę się, że razem z Wojtkiem (Kędziorą dop.red) zostaliśmy jakby nie patrzeć wyróżnieni z Piasta Gliwice i zaproszeni do udziału w tym turnieju. Z wielką ochotą tutaj przyjechaliśmy. Z małymi przygodami, ale jednak udało nam się dotrzeć do Częstochowy i bardzo się z tego cieszymy.
Zabawa zabawą, ale jak przystało na profesjonalnych piłkarzy nie zwykliście odpuszczać i przegrywać. W pierwszym meczu turnieju odrobiliście straty i zainkasowaliście trzy punkty.
- Ten mecz nie ułożył się dla nas najlepiej. Można powiedzieć, że później strzelając cztery bramki fajnie się zrehabilitowaliśmy i odnieśliśmy zwycięstwo. Umówmy się, że wynik jest sprawą drugorzędną, ale jak już wychodzi się na boisko, to zawsze podświadomie chce się wygrać.
Za nami runda jesienna rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy. Trzeba powiedzieć, że była to udana runda dla Piasta Gliwice. Choćby z tego względu, że jesteście beniaminkiem.
- Na pewno można ocenić tą rundę pozytywnie patrząc na nas, jak na beniaminka. Po dwóch porażkach w pierwszych dwóch kolejkach różnie o nas mówiono. Pojawiły się głosy, że nie nadajemy się do ekstraklasy i nic do niej nie wniesiemy. Później pokazaliśmy, że dodajemy lidze pewnego kolorytu i fajnie punktowaliśmy. Chwalono nas za styl i przede wszystkim za dobre rozgrywanie meczy. 22 punkty, które skompletowaliśmy, to jak na beniaminka dobry wynik. To już jest jednak historia. Mamy ciężki okres przygotowawczy przed sobą, a potem drugą rundę. To nie jest nasze ostatnie słowo i chcemy poprawić ten wynik.
Potrafiliście sprawić kilka niespodzianek w rundzie jesiennej. Byliście chociażby blisko zdobycia punktów na Łazienkowskiej z Legią, wygrana we Wrocławiu ze Śląskiem i w pewnym momencie zrobiło się głośno wokół Piasta…
- Na pewno tak. Wie pan, my nie analizowaliśmy dogłębnie z tygodnia na tydzień poszczególnych spotkań. Na zakończenie rundy wszyscy razem usiedliśmy i każdy indywidualnie zrobił własne podsumowanie w głowie. Mogę mówić za siebie i cieszą mnie takie właśnie mecze, bo zachowaliśmy się, jak prawdziwy zespół. Nie ma u nas zbyt dużo indywidualności i tym kolektywem zdobywaliśmy punkty. Przede wszystkim pokazywaliśmy dobry styl. Każdy element funkcjonował dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. To nam dawało zwycięstwo i te 22 punkty w końcowym rozrachunku po rundzie jesiennej. Mecze o których pan wspomniał były taką wisienką na torcie. Może nie tyle z Legią, co na pewno ze Śląskiem. Zwycięstwo jakby nie patrzeć z mistrzem Polski różnicą dwóch bramek ma swoją wartość. Mecz na Łazienkowskiej też fajnie się dla nas ułożył, ale może jeszcze brak doświadczenia po naszej stronie spowodował, że nie wywieźliśmy stamtąd choćby jednego punktu.
Długo dzierżyliście miano drużyny bezkompromisowej w naszej ekstraklasie, bo notowaliście same zwycięstwa i porażki. Dopiero w przedostatniej kolejce pierwszy podział punktów z Polonią Warszawa.
- Zgadza się. Ten mecz na pewno przydał się nam, bo do tej pory przegrywaliśmy. Pozwolił nam się odbić i w ostatniej kolejce zdobyć trzy punkty w Bełchatowie, a mecz z GKS-em był dla nas bardzo ważny. Śmiało można o nas mówić, jako o takim zespole bezkompromisowym, bo jeszcze na poziomie pierwszej ligi było mało remisów. W naszych meczach padało dużo bramek i to zarówno do naszej siatki, jak i przeciwnika. Zespoły klasowe wykorzystywały momenty naszej słabości i czasami aplikowały nam po cztery bramki. Tak było w Poznaniu i w Kielcach, ale my wyciągamy z tego wnioski i miejmy nadzieję, że takie wpadki już się nam nie zdarzą.
O co tak naprawdę Piast będzie walczył na wiosnę? Spadek raczej wam nie grozi, a do ligowej czołówki też trochę punktów wam brakuje.
- Naszym celem ogólnosezonowym było utrzymanie się w ekstraklasie. Cel się nie zmienia, bo jest on postawiony na cały sezon. Nie sądzę, że poczynione zostaną jakieś drastyczne kroki w tej materii i po tym ile mamy punktów pojawią się buńczuczne zapowiedzi ze strony działaczy, czy nas piłkarzy, że będziemy walczyć o europejskie puchary. Nic z tych rzeczy. Twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, że jesteśmy beniaminkiem i niedoświadczonym zespołem. Każdy kolejny mecz na poziomie ekstraklasy wiele nas uczy i w przyszłej rundzie chcemy się po prostu jak najlepiej zaprezentować. Chcemy poprawić swój dorobek punktowy i zmienić spostrzeżenia niektórych na temat Piasta. Chcemy krok po kroku poprawiać swoją grę, bo było to widoczne gołym okiem.
Teraz przed nami okres świąteczny. Podejrzewam, że po nim wasze myśli będą już skoncentrowane na przygotowaniach do rundy rewanżowej.
- Na pewno tak. Dostaliśmy prawie miesiąc wolnego, ale już po tygodniu zaczęliśmy realizować indywidualne rozpiski. Ten turniej fajnie się w to wszystko wkomponowuje. Czeka nas ciężka praca, jak co roku. Jesteśmy na to przygotowani. Mamy w planach dwa obozy. Na pewno będziemy pracować w dobrych humorach. Fajnie będzie przyjść 6 stycznia na pierwsze badania wydolnościowe i spotkać się z chłopakami na pierwszych treningach. Trzeba to podkreślić, że ten wynik to udział całego zespołu. Fajnie czujemy się razem w szatni i to wszystko bardzo cieszy.
Pierwszy mecz na wiosnę z rywalem zza miedzy, Górnikiem Zabrze. U siebie ulegliście rywalom 1:2, a decydującą bramkę zdobył Arkadiusz Milik. To będzie mecz o przysłowiowe sześć punktów. Wiadomo, jakie animozje panują między kibicami…
- To będzie mecz za trzy punkty. Z perspektywy kibiców i mogę też powiedzieć mojej i Wojtka Kędziory, jako chłopaków rodem ze Śląska, to chciałoby się ten mecz wygrać. Chcemy zrewanżować się Górnikowi za pierwszą porażkę na inaugurację w Gliwicach. Wierzę w to, że dobrze się przygotujemy i wygramy z Górnikiem.
Liczy się wynik zespołowy, ale dla pana to też była udana runda. Ma pan w dorobku pięć bramek, a często decydowały one właśnie o tym, że zespół wygrywał i zdobywał punkty.
- To może faktycznie cieszyć. Najważniejsze jest to, że te bramki zarówno moje, jak i kolegów dawały nam punkty. Co z tego, jakbym strzelał bramki, a przegrywalibyśmy. Te gole przechylały szalę zwycięstwa na naszą korzyść, a w końcowym rozrachunku trzech naszych zawodników strzeliło po pięć bramek. To też dowód, że jesteśmy wyrównanym zespołem i odpowiedzialność za drużynę spada na kilku piłkarzy. Jeżeli jeden jest w słabszej dyspozycji, to drugi może pomóc i rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść.
Chciałby pan przekazać życzenia kibicom na nadchodzące święta?
- Wszystkim kibicom w Polsce, a szczególnie Piasta Gliwice chciałbym życzyć zdrowych, pogodnych świąt i do zobaczenia na wiosnę w ekstraklasie.