Do przerwy Brunatni prowadzili 2:0 i byli na dobrej drodze, aby wygrać. - Na początku chcieliśmy wyczekać i parę razy skontrować Jagiellonię. Widzieliśmy, że rywale bardzo dobrze prezentowali się w ostatnich spotkaniach i nieprzypadkowo wygrali wyjazdowe mecze z Lechem i Legią - powiedział Michał Probierz, trener GKS-u.
- W drugiej połowie mieliśmy bardzo ciężkie zadanie. W przerwie przekazałem zawodnikom, że musimy przetrzymać pierwsze dziesięć minut drugiej części gry, aby w tym czasie nie stracić bramki. Stało się najgorsze, co się mogło stać. Pierwszy kontakt z piłką Tomka Frankowskiego i Jagiellonia strzeliła gola. Wiedzieliśmy, że będzie nas czekać nawałnica, którą udało się jednak przetrzymać i zdobyć punkt. Jagiellonii wypada pogratulować, gdyż drugi raz z rzędu odrobiła straty i zremisowała. Przed tygodniem przegrywała ze Śląskiem 0:3, a w piątek z nami 0:2. W takich przypadkach zdobycie punktu jest dużą sztuką - dodał Probierz.
Czego bełchatowianie obawiali się najbardziej ze strony Jagi? - Chcieliśmy wyeliminować atuty Jagiellonii, takie jak Plizga, ale w niektórych momentach nam się to nie udawało. Do 30. minuty nasza gra wyglądała nieźle, później strzeliliśmy bramkę na 2:0, ale żal czerwonej kartki Tomka Wróbla. Po takim meczu nie wiem czy się cieszyć, czy smucić. Gdybyśmy byli w środku tabeli, z pewnością z takiego rezultatu bylibyśmy zadowoleni. Ale będąc na dnie, takie ciosy się dostaje. Dlatego też w końcówce musieliśmy być dwukrotnie bardziej zmobilizowani - stwierdził trener brunatnych.
Na zakończenie rundy jesiennej GKS podejmie Piasta Gliwice. - Zrobimy wszystko, aby pokonać gliwiczan i utrzymać się w lidze. Zespół w meczu z Jagiellonią pokazał, że potrafi grać w piłkę i się długo przy niej utrzymywać. Brakuje nam jednak trochę cwaniactwa i szczęścia - zakończył Probierz.