Legia Warszawa dwa razy prowadziła w Zabrzu, ale nie zdołała dowieźć kompletu punktów do końcowego gwizdka sędziego. Bramkę na wagę remisu stołeczna drużyna straciła w doliczonym czasie gry drugiej odsłony spotkania. - Kiedy strzela się bramkę na 2:2 na sekundy przed końcem spotkania, to można ten wynik oceniać w pozytywnych aspektach. Kiedy jednak tę bramkę tracisz, to niejako tracisz dwa punkty i my te punkty straciliśmy - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Michał Żewłakow, kapitan drużyny z Łazienkowskiej.
W warszawskim klubie po remisie w 108. ligowym szlagierze dominuje niedosyt i rozgoryczenie. - Jest nam strasznie tych punktów żal i smutno z tego powodu, że ten mecz potoczył się tak, jak się potoczył. Musimy jednak mieć świadomość, że taka jest specyfika naszej ligi i specyfika meczów z Górnikiem. Nikogo nie mamy prawa za to winić. Wszystkiemu winni jesteśmy my - podkreśla doświadczony defensor Wojskowych.
Po zdobyciu drugiej bramki, autorstwa Dominika Furmana Legia niejako osiadła na laurach i cofnęła się na własną połowę. To było wodą na młyn dla zdeterminowanego Górnika. - Objęliśmy na nowo prowadzenie w 85. minucie gry i to nie było tak, że świadomie się cofnęliśmy do defensywy. Po prostu Górnik znalazł sposób na to, jak nas zaskoczyć. Wiedzieliśmy, że zabrzanie są zespołem, który będzie walczył do ostatniej minuty i to się ziściło na boisku. Powiedziałbym, że to raczej umiejętności rywala, niż to, że zbyt wcześniej osiedliśmy na laurach zadecydowały o takiej końcówce - przekonuje "Żewłak".
Strata dwóch punktów przy Roosevelta kosztowała Legię także utratę fotela lidera na rzecz Widzewa Łódź. - Mamy za sobą dopiero cztery spotkania, dlatego to, kto jest liderem w tym momencie nie ma dla nas tak kluczowego znaczenia, jak chociażby na cztery kolejki przed końcem sezonu. Na tym etapie sezonu najważniejsze jest, żeby grać równo i nie tracić kontaktu z czołówką. Przed nami kolejne mecze, a całą swoją uwagę koncentrujemy na derbach stolicy z Polonią. Myślę, że po tym meczu na fotel lidera wrócimy - zapewnia gracz warszawskiej drużyny.
Ligowy szlagier nie rozczarował. - W tym meczu oba zespoły postawiły na otwartą piłkę i nie było drużyny, która byłaby zdecydowanie lepsza od przeciwnika. Można powiedzieć, że na boisku miała miejsce typowa ligowa młócka. Długimi fragmentami dominowała walka o objęcie inicjatywy, a kiedy nadarzała się okazja do wyprowadzenia kontrataku, to oba zespoły z tego korzystały. Dla kibiców to było ciekawe widowisko, a my włożyliśmy w ten mecz naprawdę dużo sił - ocenia 102-krotny reprezentant Polski.
W opinii gracza stołecznej jedenastki kolejne ligowe klasyki pomiędzy Górnikiem i Legią mogą być jeszcze lepsze. - Górnik to bardzo prężnie rozwijająca się drużyna, która w perspektywie najbliższych kilku lat może na dobre dobić do czołówki. Myślę, że z meczu na mecz poziom naszej rywalizacji będzie coraz wyższy, a styl, w jakim będziemy o punkty walczyć pozwoli ten mecz wynosić do rangi naprawdę wielkiego klasyku - puentuje obrońca wicelidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy.