- Zawsze byłem usposobiony ofensywnie i nie odzwyczaję się od tego już chyba nigdy. Muszę jednak uważać, żeby nie robić pustych przebiegów, a przede wszystkim szybko wracać po stratach. Biegania jest całkiem sporo - powiedział Mateusz Możdżeń.
W starciu z Żetysu Tałdykorgan lechici długo nie mogli złapać odpowiedniego rytmu. Wynik został otwarty dopiero w 61. minucie, wcześniej gospodarze spisywali się słabo, wywołując gwizdy na trybunach. - Może brakowało nam trochę Rafała Murawskiego. Gdy tylko wszedł na boisko, to zrobił różnicę. Nie ma co zwalać winy na warunki atmosferyczne, bo w Kazachstanie będzie pewnie jeszcze gorzej. W pierwszej połowie nie wyglądało to tak jakbyśmy chcieli. Rozgrywaliśmy akcje zbyt wolno, każdy potrzebował kilku kontaktów z piłką, by się obrócić i wykonać podanie. Po przerwie przyspieszyliśmy, wszystko toczyło się szybciej i efekty były widoczne - dodał.
Po Kazachach spodziewano się defensywnej taktyki, tymczasem momentami preferowali oni widowiskowy styl i długo utrzymywali się przy piłce. - To tylko pokazuje, że mało jest już drużyn naprawdę słabych. Nawet Żetysu ma zawodników, którzy prezentują niezły poziom. Gorsze futbolowo kraje cały czas gonią czołówkę. Dobrze jednak, że wciąż potrafimy sobie z nimi radzić - stwierdził Możdżeń.
2:0 to dość korzystny wynik w kontekście rewanżu. - Szkoda, że w końcówce nie udało się strzelić jeszcze jednego gola. Nie zmienia to faktu, że aktualnie to my kontrolujemy dwumecz. Mimo to nie czujemy się jeszcze pewni awansu. Przed nami 90 minut rywalizacji w Kazachstanie i nie można odbierać Żetysu szans - oznajmił 21-letni obrońca.
Lech dominował zwłaszcza w drugiej połowie. Czy rywale opadli wtedy z sił? - Chyba tak, choć jest to dziwne, bo u nich trwa sezon i co tydzień rozgrywają mecze ligowe. Tymczasem przez ostatnie pół godziny to my mieliśmy więcej sił i przeszliśmy do zdecydowanej ofensywy. W pewnym momencie trener Rumak nakazał uspokoić grę. Ważne było uniknięcie utraty gola, bo to w kontekście rewanżu mogłoby być brzemienne w skutkach - zaznaczył Możdżeń.
Przed spotkaniem poznaniacy wiedzieli o Żetysu bardzo mało. Czy po czwartkowym pojedynku coś się zmieniło? - Przygotowywaliśmy się do meczu w oparciu o zapis wideo z kwietnia i maja, więc ten materiał był naprawdę ubogi. Jednak trzeba przyznać, że przeciwko nam Kazachowie zagrali podobnie jak na nagraniach. Wiedzieliśmy, że potrafią operować piłką i dopóki mieli siły, robili to całkiem nieźle - zakończył młody obrońca.