Żyliśmy w reżimie - rozmowa z Tomaszem Podgórskim, kapitanem Piasta Gliwice

Piast Gliwice w świetnym stylu wywalczył awans do T-Mobile Ekstraklasy. Drużyna z Okrzei przepustkę do elity wywalczyła po raz pierwszy po sportowej walce na boisku. - Nie wątpiliśmy ani przez moment, że tak się stanie - mówi w rozmowie z portalem Sportowe Fakty.pl Tomasz Podgórski, kapitan niebiesko-czerwonych.

Marcin Ziach: Piast Gliwice wraca do elity po dwóch latach przerwy. Nie było w tym sezonie chwil zwątpienia, że jednak się nie uda?

Tomasz Podgórski
: Wiara była w naszej drużynie od samego początku, do samego końca. Na początku sezonu wielu stawiało na nas krzyżyk i spisywało na pożarcie w walce o awans. Z kolejki na kolejkę my jednak zbieraliśmy punkty i potem malkontenci musieli odszczekać wszystko co powiedzieli. My graliśmy do końca i pokazaliśmy, że awans do grona najlepszych drużyn w kraju nam się należy.

Miniony sezon był dla was specyficzny. Najpierw całą rundę jesienną graliście na wyjeździe, a potem kilkanaście spotkań przy Okrzei.

- Nie ułatwiało nam to zadania. Presja ciążyła na nas cały czas, bo kibice i wszyscy dokoła wymagali od nas zwycięstw. Dostosowaliśmy się do tego i celu dopięliśmy. Tak się robi awans. Trzeba po prostu wygrywać u siebie wszystko co możliwe. Na jesień grając głównie na wyjazdach uzbieraliśmy też solidną kupkę punktów i to dało nam dobrą pozycję wyjściową na rundę rewanżową. Udało nam się stworzyć bardzo fajny kolektyw i to zaprocentowało na boisku.

Nastroje w Piaście przez cały sezon były tonowane. Dopiero kilka dni przed ostatnim meczem trener powiedział głośno, że waszym celem jest awans.

- Na pewno ważyliśmy słowa, ale prawda jest taka, że nie sztuką jest buńczucznie się wypowiadać,. czego to my w tym sezonie nie zrobimy, a potem na boisku dać plamę. My sobie założyliśmy sobie coś w szatni i do samego końca przed każdym meczem długimi rozmowami mobilizowaliśmy się, żeby z tej dobrej drogi nie zejść. Wszyscy mieliśmy świadomość o co gramy. Media może do końca tego nie wiedziały, bo faktycznie stroniliśmy od takich komentarzy, ale przed rundą wiosenną było dla nas jasne co jest naszym celem na ten sezon.

Widziałeś w tym sezonie jakiś przełomowy moment, w którym wszystko w tej drużynie się przetasowało i zmieniło o 180 stopni?

- Przełomu żadnego nie było, bo i jakichś wielkich kryzysów formy udało nam się w tym sezonie uniknąć. Przez cały rok prezentowaliśmy równą formę. Na wiosnę poza małymi wpadkami z Ruchem Radzionków i KS-em Polkowice u siebie pokazywaliśmy naprawdę dobrą dyspozycję i zasłużenie gromadziliśmy punkty. Może nie zawsze wyglądało to tak widowiskowo jak chcieliby tego kibice, ale konsekwencja w grze doprowadziła nas do celu.

Przepustkę do elity przypieczętowaliście efektownym zwycięstwem nad Zawiszą Bydgoszcz, głównym rywalem do walki o awans.

- Wygraliśmy ten mecz wysoko i zasłużenie. Nie chcę krytykować gry Zawiszy, ani cieszyć się z nieszczęścia chłopaków, bo mam do tego klubu naprawdę duży sentyment. Grałem w Bydgoszczy przez pół roku i był to cenny dla mnie okres. Szkoda, że chłopaki na samej mecie przegrali walkę o ekstraklasę, bo byli przez cały sezon jednym z najbardziej liczących się graczy. Przed ostatnim meczem myślałem sobie po cichu, że najlepszym rozwiązaniem byłoby to, w którym i Piast, i Zawisza wywalczyliby awans. Nie chciałem tego mówić głośno, ale naprawdę liczyłem, że tak będzie.

Żeby Zawisza awansował, to przy zwycięstwie Pogoni Szczecin potrzebował zwycięstwa w Gliwicach, a to dla Piasta oznaczałoby baraże.

- Przed ostatnią kolejką możliwych było kilka scenariuszy. Awansować mógł przecież nawet Kolejarz Stróże. My nie kalkulowaliśmy i skupialiśmy się na swoim zwycięstwie, a to co robili rywale, to była ich sprawa. Podstawy naszego sukcesu udało nam się już stworzyć w pierwszej połowie, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że byliśmy już wtedy pewni swego i w przerwie w szatni trwała feta. Tonowaliśmy te nastroje w przerwie, bo wiedzieliśmy, że czasami zdarza nam się tracić naprawdę głupie bramki. Nasza linia defensywna spisała się w tym meczu jednak świetnie, a w ofensywie zrobiliśmy swoje. O grze naszego zespołu w tym meczu można wypowiadać się w samych superlatywach.

Piast w najwyższej klasie rozgrywkowej zagra po raz drugi w historii. Wracacie na miejsce, które wam się należy, czy czeka was nauka?

- Myślę, że doświadczenia, jakie zdobyliśmy przed dwa sezony gry w ekstraklasie przed dwoma laty na pewno gdzieś teraz będą procentować. Cały klub idzie do przodu. Mamy nowy stadion, który regularnie wypełnia się kibicami i bardzo ciekawy zespół, który także był budowany według odpowiedniej polityki kadrowej. Nie będzie chyba określeniem na wyrost, jeżeli powiem, że wniesiemy do ekstraklasy jakiś element nowej jakości, która w każdej lidze zawsze jest przydatna.

Przyszły sezon i to co was w nim czeka w jakimś stopniu siedzi wam w głowach?

- Wiemy, że nie będziemy w ekstraklasie faworytem, ale nie mamy żadnych obaw czy kompleksów. Wchodzimy tam jako najlepszy zespół I ligi i jestem przekonany, że stać nas na coś więcej, niż sama walka o utrzymanie. Ostatni sezon pokazał, że nam rola czarnego konia bardzo pasuje i potrafimy w tym położeniu zdziałać naprawdę wiele. Będziemy chcieli to powtórzyć w przyszłym sezonie.

Charakter drużyny tworzy podobno charyzma jej kapitana, a Tomaszowi Podgórskiemu tej akurat nie brakowało.

- Było mi niezmiernie miło, kiedy po poprzednim nieudanym sezonie trener i chłopaki z drużyny wybrali mnie kapitanem. Chciałem się z tej roli wywiązać z całego serca. Cieszę się, że w pierwszym roku z opaską kapitańską na ramieniu udało mi się wywalczyć z Piastem awans do ekstraklasy. Jestem wychowankiem tego klubu i jego losy nie są mi obojętne. Spędziłem przy Okrzei kawał życia i z tym wszystkim co tutaj się dzieje jestem niesamowicie zżyty.

Po awansie kwestia twojego transferu do innego klubu jest zatem sprawą nieaktualną?

- Żyję tym, co jest dzisiaj i sukcesem Piasta Gliwice. Nie chcę myśleć o tym co będzie jutro, bo to dopiero przyszłość. Przez cały rok żyliśmy w reżimie walki o awans. Osięgnęliśmy ten cel i dobrze by było, żeby teraz nikomu w klubie palma nie odbiła. Był czas na ciężką pracę, teraz jest czas na świętowanie. O tym co będzie później nie chce mi się myśleć.

Źródło artykułu: