Arka Gdynia zremisowała przed własną publicznością z GKS-em Katowice 1:1 w atmosferze i stylu majowego pikniku. W Polsce od tygodnia trwa długi majowo-grillowy weekend i w takiej też atmosferze zarówno na trybunach, jak i na boisku przebiegało spotkanie pomiędzy Arką a GKS-em Katowice.
Najbardziej zagorzali fani żółto-niebieskich od dawna prowadzą protest przeciwko działaniom zarządu klubu i ponownie zgromadzili się tylko przed bramami stadionu. Ich akcję poparli fani z Katowic, którzy w ramach kibicowskiej solidarności wcale nie pojawili się nad morzem. Tymczasem na trybunach stadionu w Gdyni zasiadło zaledwie nieco ponad 2 tysiące kibiców, którzy po raz czwarty z rzędu przeżyli zawód ze strony swoich ulubieńców, bowiem ci nie potrafili pokonać kolejnego rywala.
Gwoli sprawiedliwości oddajmy, że goście z Katowic zaprezentowali się najlepiej ze wszystkich dotychczasowych zespołów przyjezdnych. Co prawda w pierwszych minutach spotkania podopieczni Petra Nemca zepchnęli przyjezdnych do obrony, ale w 10 minucie po indywidualnej akcji i silnym strzale Janusza Surdykowskiego zmierzającą w okienko bramki piłkę w ostatniej chwili wybił na rzut rożny doświadczony Jacek Gorczyca.
Od tego momentu uważnie broniący się katowiczanie starali się przy każdej okazji wyprowadzać groźne ataki na bramkę Arki. Z przodu brylowała para ofensywnie nastawionych piłkarzy w osobach: Przemysława Pitrego oraz Mateusza Zachary. Gdyby ten drugi miał lepiej ustawiony celownik to Ślązacy już w 27 minucie objęliby prowadzenie. Zachara zmarnował wtedy stuprocentową sytuację, gdy po podaniu Patryka Stefańskiego, z zaledwie 4 metrów przeniósł futbolówkę nad bramką Macieja Szlagi!
W pierwszej połowie to goście z Górnego Śląska sprawiali lepsze wrażenie. Jeszcze dwukrotnie poważnie zagrozili bramce Arki. W 33. minucie z własnej połowy, z rzutu wolnego dośrodkował Bartosz Sobotka, a w polu karnym precyzyjnie główkował Pitry, ale czujny Szlaga zdołał wybić piłkę zmierzającą pod poprzeczkę na rzut rożny.
Doświadczony napastnik GKS-u Pitry próbował swoich sił jeszcze raz w 39. minucie, kiedy to przebiegł sobie swobodnie między żółto-niebieskimi obrońcami i groźnie strzelił przy słupku, ale ponownie jego uderzenie z ostrego kąta obronił bramkarz Arki.
Druga część spotkania była wyraźnie słabsza i wolniejsza.. Przez długie fragmenty z boiska wiało nudą lub gra była szarpana i niedokładna. Goście z Katowic pilnowali cennego remisu, a drużyna z Gdyni po raz czwarty z rzędu u siebie waliła głową w mur. Dość powiedzieć, że najgroźniej pod bramką GKS-u było w 56. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego jak zwykle aktywnego Jakuba Kowalskiego piłkę nieopatrznie skierował głową w stronę swojej bramki Tomasz Hołota, ale na szczęście dla przyjezdnych dobrze obronił Gorczyca.
W 80. minucie Arka w końcu dopięła swego i zdobyła prowadzenie. Na mocny strzał z dystansu zdecydował się Tomasz Jarzębowski i bramkarz GKS "wypluł" piłkę przed siebie, która ponownie wróciła do "Jarzy", ten uderzył jeszcze raz, tym razem futbolówka odbiła się od obrońców i trafiła pod nogi Piotra Kuklisa, który efektownym uderzeniem z powietrza przelobował bezradnego Gorczycę.
Cieszący się jeszcze z bramki Arkowcy, zostali skarcenie kilkadziesiąt sekund później po błyskawicznej, płynnej kontrze podopiecznych Rafała Góraka. Po błędzie lewego obrońcy Marcina Bochenka, Pitry zagrał płasko i dokładnie na piąty metr do Zachary, który wślizgiem na długim słupku wbił piłkę do siatki Szlagi. Co ciekawe oba gole w meczu zdobyli najskuteczniejsi strzelcy swoich drużyn, dla Kuklisa było to 8. trafienie w sezonie, a dla Zachary 7. bramka.
Gospodarze po tym ciosie rzucili się jeszcze do rozpaczliwych ataków, ale nie byli już w stanie odwrócić losów spotkania. Mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, z którego zadowoleni mogą być tylko walczący o utrzymanie Ślązacy. Drużyna Rafała Góraka przełamała się po dwóch ostatnich porażkach, natomiast Arka nie potrafi wygrać piątego kolejnego i czwartego z rzędu meczu w Gdyni! Niemoc ekipy Nemca i frustracja kibiców żółto-niebieskich trwa więc dalej.
Wypowiedzi trenerów:
Rafał Górak (trener GKS-u Katowice): To, czego zabrakło nam w poprzednich spotkaniach, dziś udało się nam odnaleźć - determinację i ogromne zaangażowanie w to, co chcemy robić. Gdybyśmy tak zagrali w dwóch poprzednich spotkaniach jak w Gdyni i to z zespołami słabszymi od Arki, to bylibyśmy dziś w innym miejscu. Ten jeden punkt bardzo szanujemy, ale za trzy dni czeka nas kolejny bardzo ważny mecz. Ja dziś mogę moim zawodnikom zwrócić uwagę na to, co znaczy pełna koncentracja i prawdziwa chęć walki. Uważam, że mam bardzo dobry zespół i jesteśmy w stanie wygrywać nie tylko tutaj w Gdyni, ale także w wielu innych miejscach, jednak o zadowoleniu będę mógł mówić, gdy się utrzymamy, a póki co, wiele pracy przed nami. Po meczu z Płockiem postanowiłem wstrząsnąć zespołem i zmienić tych, którzy mnie zdenerwowali swoją postawą. Czy to będzie dobre, czy złe, pokaże trzydziesta czwarta kolejka. My się mamy utrzymać, a ja robię wszystko, żeby drużyna walczyła w każdym meczu tak, jak dzisiaj i mam nadzieję, że w następnych pięciu meczach będziemy punktować.
Petr Nemec (trener Arki Gdynia): Ja mogę powiedzieć właściwie to samo po raz czwarty z rzędu. Dziś już nie wytrzymałem i podniosłem głos w szatni, a do tej pory właściwie mi się to nie zdarzało. Nie rozumiem tych zawodników, o co im chodzi. Będę oczekiwał od nich jutro wyjaśnienia, co się naprawdę z nimi stało. Grają cały czas w ten sam sposób. Ja im mówię co innego, a oni dalej robią wszystko po staremu. Nie chcę się za tym chować, ale ja nie dziwię się ludziom, że się tak zachowują, bo można naprawdę mieć łzy w oczach, jak się patrzy na niektórych, jak się zmienili. Ja nie wiem, o co tu chodzi. Będę musiał to zanalizować. Kiedy wreszcie udało się pokonać obronę rywali, to za chwilę tak się zachować przy bramce wyrównującej, to nie uchodzi drużynie, która chce grać o wysokie cele – to jest nie do przyjęcia. Tylko tyle mogę na ten temat powiedzieć. Ja już próbowałem wstrząsnąć tą drużyną, bo nie zagrał od pierwszej minuty Krajanowski, po którego błędach straciliśmy bramkę w Ząbkach, straciliśmy drugiego gola w Łęcznej, ale z kolei po błędzie Bochenka straciliśmy dziś gola wyrównującego. Nie wiem, kto nad nami czuwa, nie wiem, kogo żeśmy obrazili, bo my tracimy gola, gdy dziś Katowice miały dwie okazje do zdobycia gola, Grudziądz miał jedną, my tracimy gola, Flota miała jedną, my tracimy bramkę. My możemy grać 90 minut i nam nie wpada, więc coś tu jest nie tak..
Arka Gdynia - GKS Katowice 1:1 (0:0)
1:0 - Kuklis 80'
1:1 - Zachara 81'
Składy:
Arka Gdynia: Szlaga - Bochenek, Jarun, Mazurkiewicz, Tomasik, Kowalski, Jarzębowski, Benat (73' Pruchnik), Kuklis, Flis (70' Kasperkiewicz), Surdykowski (46' Radzewicz).
GKS Katowice: Gorczyca - Rzepka, Napierała, Kowalczyk, Sobotka, Zachara, Hołota, Beliancin, Chmiel (86' Cholerzyński), Pitry (90' Farkas), Stefański (78' Chwalibogowski).
Żółte kartki: Bochenek, Kuklis (Arka) oraz Hołota, Napierała, Zachara, Kowalczyk, Chwalibogowski (GKS).
Sędzia: Piotr Siedlecki (Legionowo).
Widzów: 2346