Podopieczni Petra Nemca w czterech ostatnich spotkaniach zanotowali aż trzy remisy i wygrali tylko w Radzionkowie. Sobotni mecz z Kolejarzem Stróże do złudzenia przypominał dwa poprzednie domowe występy żółto-niebieskich z Olimpią Grudziądz oraz Flotą Świnoujście . Kibice w Gdyni przeżyli, więc swoiste deja vu - zmieniły się tylko koszulki przeciwników Arki oraz po raz pierwszy w rundzie rewanżowej porażka na własnym boisku. Ostatnio Arkę nad morzem pokonał jesienią w 7 kolejce Ruch Radzionków.
Drużyna gości, podobnie jak dwie poprzednie w Gdyni przy Olimpijskiej, skupiła się na obronie, gdzie zaparkowała pełny autokar w swoim polu karnym. Dodatkowo starała się maksymalnie wybijać z rytmu gospodarzy, m.in. poprzez dużą liczbę fauli lub wykopywanie futbolówki na oślep, byle do przodu. Natomiast bezradna, niedokładna i chaotyczna gra Arki nie przynosiła żadnych wymiernych korzyści oprócz subiektywnej przewagi w posiadani piłki. W zespole gospodarzy zupełnie nie funkcjonował środek pola, przez co kulało rozegranie, a osamotnieni napastnicy nie mieli okazji na pokonanie golkipera drużyny rywala.
Po raz kolejny wiosną drużyna Nemca fatalnie zaprezentowała się także przy egzekwowaniu stałych fragmentów gry, co dotychczas było ich najmocniejsza stroną. Wszystkie dośrodkowania z rzutów wolnych i rożnych były niecelne, albo za wysoko, albo za nisko lub wprost do przeciwnika. Nie dziwi więc, że Arka nie zdobyła gola. Opiekun gospodarzy próbował ratować się zmianami, ale pojawienie się na murawie Bartosza Flisa, Marcina Radzewicza czy Charlsa Nwaogu nie zmieniło dotychczasowego obrazu gry. Miarą bezradności graczy w żółto-niebieskich koszulkach były rozpaczliwe próby strzałów z 30, a nawet 40 metrów! Takich prób podejmowali się nawet gracze defensywni za wyjątkiem tylko Damiana Krajanowskiego oraz bramkarza Macieja Szlagi.
To, co odróżniało podopiecznych Przemysława Cecherza od innych drużyn grających wiosną w Gdyni - była osoba doświadczonego napastnika Macieja Kowalczyka. Były gracz m.in. Lechii Gdańsk , był najlepszym piłkarzem całego meczu i kilkakrotnie jego solowe, ale dynamiczne akcje, wręcz ośmieszały cały blok defensorów Arki. To jego kolejna, fantastyczna kontra w doliczonym czasie gry dała wygraną gościom po golu Tidiane Niane w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Goście w całym meczu oddali tylko cztery celne uderzenia na bramkę Szlagi - w tym trzy w doliczonych czasach obu połów, ale zwycięstwem w Gdyni potwierdzili opinię najlepiej grającej drużyny na wyjazdach! Pokonanie Arki było już ich 8 wiktorią, przy tylko 4 domowych triumfach!
Słabość Arki w ostatnich meczach, spowodowała, że po raz pierwszy w Gdyni na trybunach zasiadło poniżej 4 tysięcy kibiców i po raz pierwszy drużynę pożegnały przeraźliwe gwizdy, a w trakcie meczu często słychać było na trybunach hasło: "Arka grać, kur…a mać!" Po tej porażce i jednoczesnych wygranych Zawiszy oraz Pogoni, szanse Arki na awans pozostały już tylko matematyczne i marzenia o ekstraklasie piłkarze z Gdyni muszą chyba powoli odłożyć na przyszły sezon. Dla nich i trenera Nemca, 1-ligowy sezon właściwie się zakończył. Nie grozi im już ani awans, ani spadek z ligi i w Trójmieście mogą skupić się tylko na budowie składu zdolnego w przyszłym sezonie awansować do T-Mobile Ekstraklasy.
Wypowiedzi trenerów:
Przemysław Cecherz (trener Kolejarza Stróże):
Jestem przeszczęśliwy. Bardzo miło się wraca po tylu latach na te tereny, bo wyjechałem stąd w 1995 roku. Pierwszy raz zobaczyłem ten obiekt. Mieliśmy dziś pewien pomysł na Arkę. Wiedzieliśmy, czym Arka dysponuje - to zespół grający w tej rundzie najlepszą, najładniejszą, najszybszą grę i nie mogliśmy pójść na otwartą grę, na wyższe łapanie jej zawodników, bo niektórzy są po prostu lepsi. Dlatego muszę pogratulować swoim chłopcom, bo pomysł zrealizowali w stu procentach. Gol zdobyty w 92. minucie, praktycznie bez szansy odrobienia, dał nam trzy punkty. Mieliśmy jeszcze 2-3 szanse, z których mogliśmy uzyskać wcześniej prowadzenie. Bardzo się cieszę, a Arce życzę powodzenia w następnych meczach, bo mimo wszystko miejsce Arki jest w Ekstraklasie.
Petr Nemec (trener Arki Gdynia): Dobrze się tego wszystkiego słucha o naszej grze, ale ja jestem dzisiaj załamany postawą niektórych zawodników. Nie wiem, czy nie poradzili sobie z presją, bo to, że Kolejarz będzie grał tak, jak grał, to wiedzieliśmy, a zawodnicy byli na to przygotowani. Znów muszę powtórzyć, że to co było naszą mocną bronią, czyli stałe fragmenty, znów niektórzy zawodnicy zawiedli. Trzeba powiedzieć sobie otwarcie, bo ja nie będę się tłumaczył brakiem szczęścia, czy czymś innym – jeśli nie jesteśmy w stanie wygrywać takich spotkań, to potem jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. To zawodnicy muszą odpowiedzieć, co się stało? To nie był tylko dzisiejszy mecz, ale również z Flotą, a także z Grudziądzem w takim samym stylu. W Ząbkach też to wyglądało podobnie, gdy my cisnęliśmy, ale nie potrafiliśmy sobie stworzyć sytuacji do zdobycia bramek. Brakuje nam skuteczności, ale też może chęci wejścia w pole karne. My jesteśmy zespołem, który ciśnie, a mamy tylko dwa rzuty wolne na 18 metrze, a rzutu karnego to ja już nie pamiętam, kiedy mieliśmy. Nie można tak grać. Jak jest tylu ludzi w polu karnym, to trzeba to wykorzystać, trochę więcej cwaniactwa, trochę spokoju, a tego nie mieliśmy.
Arka Gdynia - Kolejarz Stróże 0:1 (0:0)
0:1 - Niane 90+2'
Składy:
Arka Gdynia: Szlaga - Krajanowski, Mazurkiewicz, Wallace, Bochenek, Kowalski, Jarzębowski, Pruchnik (46' Flis), Tomasik (59' Radzewicz), Kuklis, Surdykowski (67' Nwaogu).
Kolejarz Stróże: Sobański - Basta, Cichy, Markowski, Walęciak, Nitkiewicz (67' Gajtkowski), Chrapek (69' Kantor), Wolański, Niane, Stefanik, Kowalczyk.
Żółte kartki: Mazurkiewicz, Nwaogu (Arka) oraz Cichy, Walęciak, Chrapek, Kantor, Wolański (Kolejarz).
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice).
Widzów: 3700.
A ty Czytaj całość