Piłkarze Legii Warszawa zremisowali na własnym boisku z PGE GKS Bełchatów 1:1 (1:0) w sobotnim spotkaniu 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. To trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwa stołecznej drużyny na własnym boisku. Z dorobkiem 44 punktów "Wojskowi" utrzymali prowadzenie w tabeli, ale w niedzielę może ich wyprzedzić Śląsk Wrocław, który ma dwa oczka mniej i gra na wyjeździe z Lechem Poznań.
Przed meczem zawodnicy bełchatowskiego zespołu zapowiadali otwartą grę przeciwko liderowi ekstraklasy. Dotrzymali słowa i dzięki temu kibice obejrzeli ciekawy mecz, w którym nie brakowało podbramkowych sytuacji.
Legioniści z kolei chcieli się zrewanżować po słabszych występach przeciwko Polonii Warszawa (0:0) i Gryfowi Wejherowo (1:1). Podopieczni Macieja Skorży od początku stwarzali sporo groźnych sytuacji pod bramką Łukasza Sapeli. Najlepszych nie potrafili jednak wykorzystać Serb Danijel Ljuboja i jego rodak Miroslav Radovic.
Swoje okazje mieli również goście, ponieważ obrona stołecznej drużyny popełniała sporo prostych błędów. Jedną z przyczyn mógł być brak Inakiego Astiza, którego na środku defensywy zastąpił Ivica Vrdoljak. Nieporozumienie w tej formacji powinien wykorzystać Paweł Buzała, ale w sytuacji sam na sam z Dusanem Kuciakiem lepszy był ten drugi.
Wynik spotkania otworzył w 36. minucie Rafał Wolski, który wbiegł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Sapelę. Przed przerwą powinno być 2:0 dla gospodarzy - Jakub Wawrzyniak wbiegł z piłką w pole karne i zamiast strzelać podał do Ljuboi, który nie trafił w piłkę.
Po zmianie stron do bramki PGE GKS trafił Radovic, ale sędzia Tomasz Musiał nie uznał gola dopatrując się pozycji spalonej. Zamiast podwyższyć prowadzenie, gospodarze pozwolili doprowadzić do wyrównania. Stało się to za sprawą dwójki rezerwowych zawodników. W 57. minucie Kamil Kosowski dośrodkował z rzutu wolnego z okolic narożnika boiska, a Marcin Żewłakow strzałem głową pokonał Kuciaka.
W końcówce spotkania Legia miała przewagę, a okazje na zdobycie zwycięskiej bramki marnowali Ismael Blanco, Janusz Gol i Ljuboja. Po końcowym gwizdku piłkarzy stołecznej drużyny żegnały gwizdy kibiców i okrzyki: "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie".
Komentarze trenerów:
Kamil Kiereś (PGE GKS Bełchatów): Kalendarz ligowy nas nie oszczędza. W pierwszych spotkaniach tej rundy graliśmy z czołowymi zespołami i w każdym z tych meczów zdobywaliśmy punkty. To najlepiej świadczy o wartości mojej drużyny. To dla nas bardzo cenny punkt. Zespół pokazał charakter, bo potrafił wyrównać po stracie bramki. Wejście na boisko po przerwie Kamila Kosowskiego i Marcina Żewłakowa dużo wniosło do gry drużyny. Mimo dobrego dla nas wyniku z tak trudnym rywalem, walka o utrzymanie trwa i celu jeszcze nie zrealizowaliśmy. Dziękuję swoim zawodnikom za zaangażowanie i dobrą grę.
Maciej Skorża (Legia Warszawa): Jesteśmy bardzo rozczarowani, podobnie jak kibice na stadionie. Mimo tego że gra w naszym wykonaniu nie była płynna, to stworzyliśmy sobie dużo sytuacji bramkowych. Gdybyśmy potrafili podwyższyć prowadzenie przy wyniku 1:0, losy spotkania byłyby rozstrzygnięte. Pod bramką rywala było jednak dużo nerwowości, przez co nasza gra była niechlujna. W szatni jest rozczarowanie, złość i ogromny niedosyt. Chcieliśmy zagrać dobry mecz, aby wrócić na właściwą drogę. Widocznie musimy na to poczekać jeszcze tydzień.
Legia Warszawa - PGE GKS Bełchatów 1:1 (1:0)
1:0 - Wolski 36'
1:1 - Marcin Żewłakow 57'
Składy:
Legia Warszawa: Kuciak - Jędrzejczyk, Vrdoljak, Michał Żewłakow, Wawrzyniak, Gol (85' Novo), Rzeźniczak, Wolski (76' Blanco), Ljuboja, Radović, Żyro (62' Kucharczyk).
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Modelski, Wilusz, Lacić, Szmatiuk, Mateusz Mak (46' Kosowski), Wróbel, Baran, Kamil Wacławczyk (85' Zbozień), Paweł Giel (46' Marcin Żewłakow), Buzała.
Żółte kartki: Zbozień (PGE GKS).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).