Tomasz Frankowski: Rewolucja w składzie? Ruch należy do działaczy

Tomasz Frankowski rozpoczął mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała na ławce rezerwowych. Gdy Jaga przegrywała 0:1, kibice domagali się wejścia kapitana drużyny. Trener Czesław Michniewicz posłuchał fanów Jagi i w 46. minucie posłał w bój "Franka". Doświadczony napastnik nie odmienił jednak losów spotkania, które zespół z Podlasia ostatecznie przegrał 0:2.

W przerwie Czesław Michniewicz tak się zdenerwował, że ściągnął trzech bezproduktywnych piłkarzy (choć trzeba uczciwie przyznać, że do zmiany nadawali się wszyscy, oprócz bramkarza Tomasza Ptaka). Z boiska zeszli Jan Pawłowski, Grzegorz Arłukowicz i Hermes. W ich miejsce pojawili się Marcin Burkhardt, Merab Gigauri i właśnie Tomasz Frankowski. - Istotne było, że trener - mimo niekorzystnego wyniku - próbował jakichś roszad w ustawieniu i personalnych. Niestety, nic to nie dało - rozkładał ręce Frankowski. - Ostatnie mecze pokazują, że jakim składem byśmy nie zagrali, w jakiej taktyce i jakim ustawieniem, nie daje to żadnego efektu i stąd tylko punkt w trzech meczach u siebie - dodawał "Łowca bramek".

Początek rundy jesiennej Jaga miała obiecujący. Katastrofalna końcówka roku zamazała jednak wszelkie pozytywy, których było jednak niewiele. - Pomiędzy pierwszą a szesnastą kolejką roszady w kadrze zespołu się dokonały. W porównaniu z meczem sprzed kilku miesięcy doszło kilku nowych chłopaków - zauważył Frankowski. Czy w takim razie drużynie potrzebne jest zimą "wietrzenie szatni? - Co do rewolucji w składzie, ruch należy do działaczy. Oni muszą ocenić, czy zmierzamy w dobrym kierunku. Poza tym, trzeba cały czas pracować. Czynimy to, ale póki co nie wychodzi to najlepiej. Nie ma co mówić, że piłkarze nie chcą grać, bo jest to totalną bzdurą. Grają najlepiej, jak w tym momencie potrafią - stwierdził kapitan Jagiellonii.

Ostatnio Michniewicz często stawia na młodzież. Czy to się opłaca? - Wyników absolutnie nie można zrzucać na młodych zawodników, to nie jest ich wina. Dużo pracują, lecz wyników nie ma, więc dobrze, że chociaż się ogrywają. Nie wiem jednak, czy cały czas powinni to robić w pierwszym składzie - zastanawiał się Frankowski.

- Nie zapominajmy także o budżecie Jagiellonii, który jest skromny i nigdy nie był wielki. Czy znajdą się w nim pieniądze na przedłużenie ze mną kontraktu? Nie mam pojęcia. Są istotniejsze problemy w klubie od mojego kontraktu - zakończył 37-letni napastnik, który w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy zdobył dziewięć goli i zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców rundy jesiennej.

Komentarze (0)