W mecz znakomicie weszli gospodarze. Raz za razem na bramkę strzeżoną przez Alana Wesołowskiego ruszały ataki graczy z Ząbek. Już w 11. minucie piłka po rzucie rożnym znalazła się na 20 metrze, sprytnie strzelił Michał Pulkowski, ale jego uderzenie trafiło w poprzeczkę.
W 16. minucie obudzili się goście, którzy wyraźnie przez pierwszy kwadrans nie potrafili zagrozić bramce Rafała Leszczyńskiego. Wtedy to znakomicie błąd obrony wykorzystali napastnicy znad morza i Krzysztof Bodzionny znalazł się sam na sam z młodym bramkarzem Dolcanu, ten jednak nie dał się zaskoczyć i kibice podwarszawskiego klubu mogli odetchnąć z ulgą.
W 20. minucie nareszcie starania Dolcanu przyniosły wymierny efekt - Łukasz Sierpina zaszarżował lewą stroną boiska i zagrał w pole karne, a tam Maciej Tataj bardzo ładnie zastawił się, aby przyjąć piłkę, po czym oddał potężny strzał i piłka załopotała w górnej części siatki. Było 1:0 dla Dolcanu.
Szczęście nie trwało jednak długo, bowiem już cztery minuty później był remis. Tomasz Ostalczyk popędził lewą stroną boiska i dograł znakomitą centrę wprost na głowę Bodzionnego. Piłka przeszła obok słupka, a Leszczyński mógł ją tylko odprowadzić wzrokiem do siatki. Było 1:1.
Po tym wydarzeniu Dolcan zupełnie przygasł, a i Flota nie paliła się do huraganowych szturmów na bramkę gospodarzy. Reszta pierwszej połowy to dość nudny spektakl gry w środku pola. Trzeba przyznać, że Ostalczyk i Bodzionny byli czołowymi figurami jeśli chodzi o ofensywną grę Wyspiarzy. Solidna bura należała się natomiast (za postawę w całym meczu) Marcinowi Hirszowi, który popełnił kilka fatalnych błędów, po których klarowne sytuacji strzeleckie mieli zawodnicy gości.
Druga połowa rozpoczęła się bardzo niemrawo, tak jakby remis był wynikiem satysfakcjonującym obydwie ekipy. Dopiero gdy zaczął się drugi kwadrans gry, Dolcan ruszył do ataku energicznie dopingowany przez zgromadzonych za bramką Leszczyńskiego kibiców.
Najpierw swoich sił próbował świeżo wprowadzony na murawę Bartosz Osoliński, który potężnym strzałem w długi róg próbował zaskoczyć Wesołowskiego - niestety uderzenie było minimalnie niecelne. W 66. minucie, również rezerwowy, Christian Nnamani stracił w głupi sposób piłkę przed polem karnym Floty, ograny przez Sierpinę. Ten znakomicie znalazł Tataja, a były napastnik Korony Kielce wyłożył piłkę Grzegorzowi Piesio na 15 metr. Po strzale w okienko na trybunach zapanowała radość. 2:1 dla gospodarzy.
Kolejne minuty utwierdzały kibiców w przekonaniu, że dzisiaj Dolcan odniesie trzecie zwycięstwo u siebie w tym sezonie. Flota atakowała, ale chaotyczne szarże Bodzionnego, Mateusza Brozia oraz Kamila Stachyry szybko spełzały na niczym i dawały okazje do groźnych kontr ząbkowiczan. Kropkę nad "i" mógł postawić Sierpina, jednak będąc sam na sam z Wesołowskim, chyba wzorując się na Lionelu Messim, chciał przelobować golkipera gości - młodemu napastnikowi zabrakło kunsztu i piłka znalazła się w rękawicach zaskoczonego takim obrotem sprawy Wesołowskiego.
Sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuację się mszczą. W pole karne Dolcanu, na 15 metr, poszybowała wrzutka Wyspiarzy. Po chwili wahania Leszczyński postanowił wybiec do piłki, strącił ją wprost pod nogi Piotra Keiruzela, a ten nieco flegmatycznym strzałem sprawił, że futbolówka wtoczyła się do bramki. Zgromadzeni w polu karnym ząbkowiczanie w geście rozpaczy naciągali koszulki na głowy jakby nie wierząc, że w 2. minucie doliczonego czasu gry zwycięstwo wymknęło im się z rąk. Zaraz potem sędzia odgwizdał koniec spotkania.
Flota walczyła o to, żeby nie zatonąć pod kanonadą strzałów piłkarzy Dolcanu i to się graczom znad Świny udało. Przeprowadzili w meczu trzy akcje i strzelili dwie bramki, gdy Dolcan miał o wiele więcej okazji bramkowych. Na pewno w brodę pluł sobie będzie Sierpina za niewykorzystaną sytuację mogącą przypieczętować zwycięstwo, a Leszczyńskiemu jeszcze przez jakiś czas będzie z tyłu głowy kołatało się to tak niefortunne, jak niepotrzebne wyjście z bramki w doliczonym czasie gry.
Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Pawlak, trener Floty Świnoujście: Mecz bez kalkulacji. Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj po 3 punkty, ale dobra gra Dolcanu powodowała, że nie mogliśmy strzelić bramki. Gdy wyrównaliśmy, to szanowaliśmy ten remis. Potem niespodziewana bramka na 2:1, a przy naszych próbach doprowadzenia do remisu Dolcan miał kilka bramkowych sytuacji. Graliśmy do końca, jest to nasz 3 mecz, w którym strzelany 2 bramki, a punktów z tych meczów tylko 2. W okolicznościach, w których zdobyliśmy ten punkt, musimy być zadowoleni.
Robert Podoliński, trener Dolcana Ząbki: Gratuluję trenerowi punktu, bo mówiąc w tych kategoriach, zespół Floty musiał się nieźle napracować, żeby zdobyć tutaj punkt. Jeśli chodzi o poziom spotkania - bardzo pozytywne zaskoczenie, bo tych warunkach, ciężka murawa, obydwa zespoły pokazały się z dobrej strony. Mecz mógł się podobać, żal tylko że rozstajemy się z kibicami taką zdobyczą punktową. Zależało nam bardzo, bardzo mocno, żeby w meczu z Flotą zdobyć te 3 punkty, byliśmy bardzo blisko, szkoda, nie udało się, walczymy dalej w Polkowicach.
Dolcan Ząbki - Flota Świnoujście 2:2 (1:1)
1:0 - Tataj 20'
1:1 - Bodzionny 24'
2:1 - Piesio 66'
2:2 - Kieruzel 90+2'
Składy:
Dolcan Ząbki: Leszczyński - Korkuć, Grzelak, Ciesielski, Hirsz, Koziara (58' Osoliński), Bazler, Piesio (78' Kosiorowski), Pulkowski, Sierpina, Tataj (83' Świerblewski).
Flota Świnoujście: Wesołowski - Kalinowski, Udarević, Kieruzel, Jasiński (46' Stachyra), Ostalczyk (60' Nnamani), Niewiada, Chyła (77' Śpiączka), Paczkowski, Bodziony, Broź.
Żółte kartki: Bazler (Dolcan) oraz Niewiada (Flota).
Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce).
Widzów: 300.