W meczu z Koroną Kielce Hubert Wołąkiewicz musiał przedwcześnie opuścić boisko z powodu kontuzji, której nabawił się po wejściu wyprostowaną nogą jednego z graczy kielczan. - W meczu z Koroną dostałem w piszczel i był mocno zbity i rozcięty, co uniemożliwiło mi kontynuację gry. Cały czas odczuwam ból, ale staram się go przezwyciężyć i mam nadzieję, że do soboty będę gotowy w stu procentach - opowiada obrońca Lecha.
Wołąkiewicz w poniedziałek trenował indywidualnie, ale od wtorku uczestniczył już w zajęciach z całym zespołem. Nie oznacza to jednak, że jest on w pełni sił. - Próbowałem wejść normalnie w trening, bo gdybym tylko truchtał, to miałbym mniejszą szansę na grę w sobotę - dodaje "Żaba".
Dla niego będzie to mecz specjalny, bo w barwach Lechii spędził ponad trzy sezony. - Cały czas utrzymuje kontakt z kolegami z zespołu. Raz w tygodniu do siebie dzwonimy po meczach Lecha lub Lechii. Teraz spotkamy się między sobą, więc będzie ciekawie - mówi Wołąkiewicz, który nie mobilizuje się jakoś wyjątkowo na to spotkanie. - Dla mnie jest to kolejny mecz o punkty. Dodatkowym smaczkiem jest to, że grałem tam przez trzy i pół roku i ciekawe jak mnie przyjmą kibice.
W poprzednim meczu w Gdańsku Wołąkiewicz nie miał łatwego życia. Kibice mieli mu za złe, że odszedł do Lecha i przy każdym kontakcie z piłką gwizdali na niego i obrażali. - Wychodząc na boisko staram się wyłączyć. Pojedyncze głosy na pewno dochodzą, ale ja się tym nie przejmuję i chcę dać z siebie wszystko - kontynuuje obrońca Kolejorza.
Poznaniacy jadą do Gdańska po trzy punkty. Wołąkiewicz nie ukrywa, że chce się zrewanżować za porażkę z zeszłego sezonu. - Musimy odegrać się za tamto spotkanie, gdy Lechia odebrała nam puchary. Jedziemy po trzy punkty i musimy ten mecz wygrać. Lechia do tej pory straciła mało bramek i trzeba to zmienić w sobotę. Jest to specyficzny zespół, który znajdował się w kryzysie, ale wygrali bardzo ważny mecz w Lubinie i na pewno ich to podbudowało - zakończył lechita.