Napastnik Śląska (w końcu) się ogoli

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Łukasz Gikiewicz, napastnik Śląska Wrocław zapowiedział, że nie ogoli się, aż nie pojawi się boisku w T-Mobile Ekstraklasie. W niedzielę "Giki" nie tylko wszedł na murawę, ale też strzelił bramkę.

- Zaraz się ogolę, muszę się tylko wykąpać. Maszynkę już mam. Słowa dotrzymałem i się nie goliłem. Teraz to zrobię. Pięć miesięcy czekałem na ten powrót, nie chodziło o bramkę, ale o wyjście choć na minutę na boisko w Ekstraklasie - mówił portalowi SportoweFakty.pl Łukasz Gikiewicz, napastnik Śląska Wrocław tuż po zakończeniu spotkania z Polonią Warszawa.

"Giki" na boisko wrócił po długiej przerwie w grze. Kontuzji nabawił się on w kwietniowym spotkaniu z Wisłą Kraków. W walce o piłkę zawodnik nieszczęśliwie upadł i został zniesiony z boiska, a Śląsk kończył mecz w dziesiątkę. Okazało się, że złamał kość strzałkową i zerwał więzozrost piszczelowo-strzałkowy. Po operacji i długiej rehabilitacji piłkarz najpierw trenował indywidualnie, potem z zespołem. Niedawno zagrał w Młodej Ekstraklasie, gdzie zdołał już strzelić dwa gole. Potem wystąpił w Pucharze Polski, a teraz przyszedł czas na rozgrywki ligowe. W niedzielę snajper zmienił Cristiana Diaza, a potem wpisał się na listę strzelców. - Cieszy mnie gol. Mogę biegać, jestem zdrowy. Dostałem kapitalne podanie od Łukasza (Madeja dop.red.) i musiałem strzelić. Wiadomo, że po takiej kontuzji, po pięciu miesiącach ciężkiej pracy na rehabilitacji bramka cieszy. Jestem napastnikiem i jestem rozliczany z tych goli - powiedział zawodnik.

- Dziękuję trenerowi, że mnie wpuścił, bo mógł grać dalej Cristian Diaz, mógł trener wpuścić Piotrka Ćwielonga. Dał mi szansę, więc w jakimś stopniu się odpłacam. Cieszę się, że mnie wpuścił na boisko - podkreślił "Giki". Trener tak ustawia ten zespół, że jesteśmy liderem - dodał.

Po spotkaniu piłkarz był oczywiście bardzo zadowolony, ale podkreślał, że czeka go jeszcze bardzo dużo pracy. - Wiem, że czeka mnie jeszcze ciężka praca. Teraz dostaliśmy trzy dni wolnego, ale ja zostaję, będę trenował z Pawłem Barylskim, bo wiem ile jeszcze przede mną pracy. Wychodzę na trening we wtorek i trenuję, a inni odpoczywają. Żyję z piłki, więc będę trenował - zaznaczył zawodnik drużyny Oresta Lenczyka.

Radość Łukasza Gikiewicza ze strzelonej bramki /fot. Damian Filipowski

- Nic nie muszę udowadniać, nic nie będę poprawiał. Już powiedziałem to jak raz podpisałem kontrakt ze Śląskiem, powiedziałem po pierwszym meczu w Młodej Ekstraklasie. Ja się rywalizacji nie boję i będę to robił. Wiem, że mogę grać ja i Voskamp, może grać Voskamp i Diaz, jak w Pucharze Polski. Trener ustala skład i ja się nie boję. Jakbym się bał to bym nie był w Śląsku tylko bym grał w jakimś słabszym zespole w I lidze. Czekam, podejmuję rękawicę. Tu jest tak fantastycznie, że mogę podpisać kontrakt na dłuższy okres czasu. Muszę tylko pokazać swoją grą, że na to zasługuję - zaznaczył. - Każdy powrót, który uwieńczony jest bramką, jest dobry. Każdy zawodnik, który leczył tak ciężką kontuzję wie co to znaczy rehabilitacja - dodał.

Niebawem do Gikiewicza może dołączyć jego dziewczyna, Anja Grgin, która jest koszykarką, choć na razie nie ma klubu. Oglądała ona niedzielne spotkanie, a "Giki" zadedykował jej bramkę. - Dziewczyna oglądała mecz przez Internet, niedługo przyjeżdża. Była ze mną w ciężkich momentach, też jej dziękuję i dedykuję jej tego gola. Nie ma na razie klubu, więc chyba będzie ze mną, ciągle jeszcze szuka, bo ma parę dni do zamknięcia okienka. Najważniejsze, że ja jestem zdrowy, ona się z tego cieszy - powiedział piłkarz.

Teraz w rozgrywkach ligowych przerwa na mecze reprezentacji narodowych. Niebawem wrocławianie zagrają też w meczu Pucharu Polski z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - Po pierwsze cieszę się, że przeszliśmy Okocimski Brzesko, bo to nie był łatwy mecz. Pokazały to inne zespoły, które wyeliminowały naszych kolegów z Ekstraklasy. Czy Podbeskidzie jest dobrą drużyną? Na pewno jest dobrą, bo gra w Ekstraklasie, ale ja osobiście uważam, że dobrze wylosowaliśmy. Wolę Podbeskidzie niż Limanovię czy jakiś inny zespół z niższych lig. Tam się jedzie i jest święto. Z Podbeskidziem będziemy walczyli, chcemy zajść jak najdalej. Myślę, że trener wystawi najsilniejszy skład. Pojedziemy tam po wygraną - podsumował strzelec gola w niedzielnej potyczce.

Źródło artykułu: