Marcin Ziach: Od dziesięciu dni zegar mierzący czas do ukończenia prac przy Roosevelta tyka.
Konrad Jaskóła: Minęły niecałe dwa tygodnie od przekazania nam placu budowy. Ten czas poświęciliśmy na przygotowanie trybun i usunięcie z nich krzesełek, bo żal byłoby je niszczyć. Teraz kiedy korona jest już łysa możemy zacząć demolkę. Byliśmy na to gotowi, bo ekipa, która rozpocznie prace w Zabrzu, to ta sama, która budowała stadion w Gliwicach.
Brygada, która wybudowała mały stadion przy Okrzei poradzi sobie z projektem ponad dwukrotnie większym?
- Są to sprawdzone chłopaki, które realizowały już wiele podobnych projektów. Wiem, że szef ekipy będzie ten sam, który nadzorował budowę w Gliwicach, a stadion Piasta jest przykładem tego, że wydajność i efektywność broni tę ekipę. Jestem pewny, że świetnie dadzą sobie radę.
Długo zastanawialiście się przed wystartowaniem w przetargu?
- Nie, bo dla nas realizacja takich inwestycji to jest chleb powszedni. Mamy na koncie już trzy stadiony, teraz podjęliśmy się budowy czwartego. W międzyczasie startujemy w przetargach na głównego wykonawcę kolejnych tego typu obiektów. Po prostu wiemy czym to się je i nie jesteśmy w projekcie modernizacji tej infrastruktury stadionowej nowatorami.
Jak na dzień dzisiejszy przedstawia się harmonogram prac?
- Tak jak wspomniałem wcześniej musimy zacząć od demolki, bo jest tam kilka obiektów, które trzeba zdjąć. Kiedy już teren będzie czysty, będziemy musieli wykopać dół, który stopniowo będziemy wypełniać fundamentami. Dół musi być rozległy, bo będzie stanowił podstawę wysokiej budowli kubaturowej, a od strony wschodniej i południowej, pod placami które będą do stadionu prowadzić będą znajdować się obszerne parkingi podziemne. To wszystko potem będzie trzeba odpowiednio zabezpieczyć przed działaniem np. wilgoci i dopiero później na to wszystko pójdzie płyta fundamentowa, na której będzie znajdował się strop. Strop będzie sufitem parkingów i równocześnie placem prowadzącym do bram stadionu. W międzyczasie druga ekipa będzie zajmowała się pracami na części zasadniczej, czyli w miejscu, w którym powstaną trybuny. Będziemy kopać tak długo, dopóki aura nam pozwoli, bo w bliskiej perspektywie jest zima.
Zimą prace ziemne są przerywane?
- Może nie przerywane, ale nieco pozorowane. Kiedy jest 15 czy 20 stopni Celsjusza na minusie i na placu budowy zalega śnieg, to i tak nic sensownego nie da się zrobić, a niepotrzebnie morduje się ludzi, którzy muszą długie godziny spędzać na takim mrozie nic konstruktywnego nie robiąc. Dopiero drugą zimą będziemy pracować całą parą, bo wtedy zgodnie z harmonogramem robót trwać będą prace wykończeniowe i będziemy ściągać potencjał ludzki z innych budów. Niekoniecznie pomieszczenia już wtedy będą ogrzewane, ale jednak ściana całego mrozu nie przepuści.
Skala trudności jest porównywalna do tej, z jaką zmagaliście się przy budowie stadionu Legii Warszawa?
- Są to projekty bardzo podobne do stadionu Legii i także Wisły Kraków. W obu przypadkach na początku też podpisaliśmy umowy na trzy trybuny: wschodnią, północną i południową z wszystkimi narożnikami. W drugim etapie prace będą obejmować trybunę zachodnią, która na razie zostanie taka, jaka jest. Nie zmieni się też umiejscowienie płyty głównej. Na trzech trybunach, które powstaną w ramach pierwszego etapu zastosujemy wszystkie najnowsze technologie łączące się z odwodnieniem, ogrzewaniem i wentylacją.
W stolicy szybko ruszyły prace nad drugim etapem modernizacji obiektu.
- Tego na razie nie mamy w kontrakcie. Mam nadzieję, że dobrą pracą przy pierwszym etapie zaskarbimy sobie uznanie i zaufanie głównego inwestora, żeby także wykonawstwo drugiego etapu nam powierzono. Jesteśmy gotowi zaraz po zakończeniu prac związanych z pierwszym etapem rozpocząć te związane z budową czwartej trybuny. Stadion z trzema trybunami będzie mieścił 24 tys. kibiców, a docelowo ma mieć ok. 32 tys. pojemności. Do tego trzeba jednak zabezpieczenia finansowego ze strony inwestora, którego na ten moment nie ma.
Fakt, że w trakcie modernizacji stadionu będą na nim rozgrywane mecze w jakimś stopniu postęp prac hamuje?
- Musimy zestawić harmonogram naszych robót z harmonogramem rozgrywek, ale to jeszcze przed nami. Wiedzieliśmy czego się podejmujemy i kontrakt obejmuje umożliwienie Górnikowi rozgrywanie meczów na stadionie w trakcie prac. Usiądziemy do stołu i będziemy się zastanawiali jak pogodzić to, żeby w maksymalnym stopniu rozgrywki mogły się odbywać na stadionie w trakcie budowy.
Istnieje ryzyko, że przyjdzie taki etap prac, że użytkowanie stadionu będzie niemożliwe?
- Jeżeli będziemy musieli naruszyć murawę, to tak będzie. Póki co takiego ryzyka nie ma, bo prace będą odbywać się niejako z zewnątrz, bo od strony dotychczasowych wejść na trybuny i od strony bieżni okalającej murawę. Legia musiała na kilka meczów ze swojego stadionu się wynieść, ale wiązało się to z tym, że według projektu musieliśmy przesunąć murawę o 7-8 metrów na zachód. W Zabrzu tej konieczności nie ma, więc budowę i rozgrywki na mocno ograniczonej widowni na tym etapie prac da się pogodzić.
A co z etapem bardziej zaawansowanym?
- Tutaj już pogodzić się z grą drużyny na obiekcie będzie ciężko, bo pewne roboty będą musiały być realizowane od samej murawy, być może nawet z koniecznością jej naruszenia. Póki co jednak ten sezon Górnik na swoim stadionie powinien mieć możliwość dogrania do ostatniej kolejki.
Bezcenna będzie wtedy rola inżyniera kontraktu, z którego wyborem były pewne problemy.
- Opóźnienia te nie miały wpływu na nasz plan prac. Inżynier kontraktu jest konieczny przy każdej inwestycji z zamówienia publicznego. Mam nadzieję, że z wszystkimi podmiotami odpowiedzialnymi za realizację projektu współpraca się ułoży i dojdziemy razem do szczęśliwego końca.
Na czym tak naprawdę polega jego rola?
- Na budowie jak to na budowie. Projekt jest niedoskonały, przez co czasami trzeba stosować zamienne technologie. Przy budowie stadionu sekwencja robót jest inna, bo czasami np. trzeba przygotować mecz i zadbać o bezpieczeństwo. Wtedy kluczową postacią jest inżynier kontraktu, bo on jest upoważniony do podpisywania wniosków formalnych z wykonawcą. Ważne jest też, żeby był to człowiek doświadczony, który nie jest małostkowy, ale ma jasną wizję, którą chce realizować.
Podobno pojawiły się pomysły o dostawieniu do murawy trybun tymczasowych na 3-4 tysiące miejsc.
- Na razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Oczywiście jest to możliwe, ale dla nas priorytetem jest nie to, ilu kibiców w trakcie prac będzie mogło mecze oglądać, ale przede wszystkim bezpieczeństwo. Innymi słowy ktoś, kto podejmie się postawienia tych trybun będzie musiał wziąć na swoje barki odpowiedzialność za bezpieczeństwo kibiców na nich zasiadających. My ze swojej strony możemy jedynie teren budowy zabezpieczyć, ale w umowie zapisu o tymczasowych trybunach nie ma.
Bezpieczeństwo to przede wszystkim silne podstawy, na których trybuny mogłyby być usadowione.
- Odpowiednie podłoże jest ważne, ale niemniej ważne jest zapewnienie drożności dróg ewakuacyjnych, czy po prostu bezpiecznego dojścia na trybuny i ich opuszczenia.
Budowa stadionu piłkarskiego to skomplikowane przedsięwzięcie?
- Na pewno nie aż tak bardzo jak budowa np. elektrowni, a i te mamy na swoim koncie. Podobnie jak realizacja rafinerii nafty czy innych zakładów chemicznych. Stadiony piłkarskie też już budowaliśmy i ta budowa nie ma dla nas żadnych tajemnic.
To coś podobnego do budowy zamku z klocków?
- Może nie aż tak proste, ale charakterystyka obu budowli jest podobna. Wszystko buduje się etapami, a każdy etap mamy odpowiednio rozpisany. Nie powinniśmy mieć żadnych problemów ze zmieszczeniem się w ramach czasowych. Obiekt oddamy w terminie i za niespełna 19 miesięcy Górnik Zabrze będzie występował na nowym stadionie.