Górnik zwycięstwem nad LZS Leśnica pożegnał sędziwego 77-latka

Górnik korzystając z reprezentacyjnej przerwy w rozgrywkach rozegrał sparing z trzecioligowym LZS Leśnica. Zabrzanie triumfowali 2:0 (1:0), choć ich gra w tym meczu nikogo na kolana powalić nie mogła.

Mecz z LZS był dla Górnika pożegnaniem z obecnym obiektem przy Roosevelta. 14 września rozpocznie się bowiem budowa nowego stadionu w Zabrzu i jest wielce prawdopodobne, że do zaplanowanego na dziewięć dni później meczu z Cracovią część trybun sędziwego 77-latka będzie już wyburzona. Żeby po raz ostatni zobaczyć obiekt i przyjrzeć się formie drużyny Adama Nawałki w środowe popołudnie na stadionie pojawiło się blisko tysiąc fanów Trójkolorowych.

Pierwsza połowa meczu mogła się podobać. LZS zagrał z szacunkiem, ale bez respektu dla rywala, nie decydując się na murowanie bramki, lecz idąc z eksperymentalnie zestawionym w tej części gry Górnikiem na wymianę ciosów. Przyniosło kilka ciekawych akcji podbramkowych z obu stron.

Jako pierwszy sygnał do ataku zabrzanom dał w 4. minucie Marcin Wodecki, który był bliski sytuacji sam na sam z Tomaszem Kasprzikiem. W ostatnim momencie rajd skrzydłowego gospodarzy, w tym meczu ustawionego na ataku zatrzymał Paweł Krzysztoporski. Były obrońca drużyny Młodej Ekstraklasy Górnika nie zdołał jednak w 16. minucie upilnować Arkadiusza Milika, który po dośrodkowaniu Mariusza Magiery z rzutu wolnego, z lewej strony boiska, głową skierował futbolówkę do bramki trzecioligowca, obijając przy tym słupek. - Chciałem uderzać po długim rogu. Cieszę się, że wpadło. Był to pierwszy mecz, w którym grałem przeciwko trzecioligowcowi w zespole ekstraklasy. Różnica była widoczna, bo też koledzy z zespołu bardziej na tę moją bramkę pracowali - przyznaje młody napastnik Górnika.

Na jego trafienie gracze LZS odpowiedzieli w minucie 32., kiedy na strzał z rzutu wolnego z ok. 25. metrów zdecydował się Kamil Szyndzielorz, a piłka przeszła tuż obok prawego słupka bramki Borisa Peskovicia. Dwie minuty później znów zaatakowali zabrzanie. Po zagraniu Milika na strzał sprzed linii pola karnego zdecydował się Szymon Sobczak i tylko efektownej robinsonadzie Kasprzika leśniczanie zawdzięczają fakt, że nie schodzili do szatni z dwubramkową stratą.

W 39. minucie gry na boisku pojawił się Prejuce Nakoulma i trzy minuty później po jego efektownym rajdzie przed szansą stanął Wodecki, ale jego strzał z łatwością obronił golkiper LZS. - Ten mecz był dla nas pozytywnym doświadczeniem. Oderwaliśmy się trochę od treningów, w których szlifowaliśmy formy przed ligą. Podbuduje on też morale zespołu. Wiadomo, że to był tylko sparing, ale zwycięstwo to zawsze zwycięstwo - dodaje Milik.

Po przerwie na boisku pojawiła się nowa jedenastka Górnika, znacznie przybliżona do tej, jaka wybiegnie na boisko w poniedziałek, na PGE Arena w Gdańsku. Trzeba jednak przyznać, że lepiej na tle trzecioligowca prezentowali się gracze szerokiego składu, występujący na boisku przed przerwą. O ile gra w defensywie wyglądała nieźle, o tyle mocno kulała ofensywa. Stwarzanie sytuacji podbramkowych zabrzanom przychodziło z trudem, a kiedy już jakieś się przydarzyły, to piłka najczęściej albo chybiała celu, albo wpadała wprost w ręce bramkarza.

Dobre okazje bramkowe zmarnowali wtenczas Aleksander Kwiek i Daniel Gołębiewski. Po strzale tego pierwszego piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców, zaś uderzenie po rykoszecie opuściło plac gry. Zrehabilitował się on za zmarnowaną okazję na cztery minuty przed końcowym gwizdkiem sędziego. Wtedy też Górnik wyszedł z szybką kontrą; Gołębiewski przejął piłkę w środku pola i mając obok Nakoulmę zdecydował się na akcję indywidualną. Minął zwodem dwóch rywali i ładnym strzałem lewą nogą sprzed linii pola karnego umieścił piłkę w lewym rogu bramki gości. W samej końcówce swoje walory raz jeszcze potwierdził Nakoulma, który w wyścigu o futbolówkę wyprzedził golkipera LZS, ale nie zdołał sytuacji zamienić na zagrożenie pod bramką leśniczan.

Po meczu powiedzieli:

Stanisław Wróbel (trener LZS Leśnica): Górnik przez cały mecz dominował na boisku. Kilka razy udało nam się przedrzeć przez szyki obronne zabrzan, ale nie kończyło się to jakimś większym zagrożeniem pod ich bramką. Wiedzieliśmy, że nie ma się co porywać na takiego przeciwnika, bo gdybyśmy zdecydowali się na w pełni otwartą grę, to pewnie mecz zakończyłby się wynikiem dużo wyższym. Ten mecz był dla nas fajną lekcją. Chłopaki przede wszystkim dostali dobrą lekcję gry w defensywie. Ja mam materiał szkoleniowy, bo mogę swoim zawodnikom pokazać, jak gra taktycznie drużyna ekstraklasy. Cieszymy się, że ten mecz mogliśmy rozegrać. Nie chcieliśmy szafować siłami, bo za trzy dni gramy mecz, a liga jest dla nas najważniejsza.

Adam Nawałka (trener Górnika Zabrze): Ten mecz był dla nas okazją do przećwiczenia pewnych wariantów taktycznych w różnym ustawieniu personalnym. Wyjściowa jedenastka na Lechię wykrystalizuje się na ostatnich przed meczem treningach. Nie można się w pełni tym meczem sugerować. Widać, że przed naszymi juniorami, którzy dostali swoje szanse wciąż dużo pracy. W tym meczu nie była najlepsza płynność ich gry. Są to jednak ambitni chłopcy i dajemy im czas na spokojny rozwój. Po to są w pierwszej drużynie, żeby cały czas się uczyć i podnosić swoje umiejętności.

Górnik Zabrze - LZS Leśnica 2:0 (1:0)

1:0 - Milik 16'

2:0 - Gołębiewski 86'

Górnik: (I połowa) Pesković - Płonka, A. Wolniewicz (31' Sobczak), Szymura, Magiera - Król (39' Nakoulma), Pazdan, Gierczak, Gasparik - Wodecki - Milik; (II połowa) Sławik - Bemben, Banaś, Danch, Marciniak, Thomik (90' Król), Przybylski, K. Mączyński, Zahorski (83' Nakoulma), Kwiek, Gołębiewski (90' Sobczak).

LZS: Kasprzik - Kierdal, Krzysztoporski, Gad, Piotr Dyczek, Sotor, Szyndzielorz, Rams, Chojnowski, Paweł Dyczek, Janczarek; Grali także: Banach - Maciej Dyczek, Nowak, Dudek, Rabiej, Sopel, Gwiaździński.

Sędzia: Tomasz Kuźniarz (Tychy).

Widzów: 1000.

Komentarze (0)