Łzy wzruszenia same cisnęły się do oczu - rozmowa z Jurajem Balazem, bramkarzem Polonii Bytom

Choć do Bytomia Juraj Balaz trafił dwa lata temu, to przez ten czas rozegrał w barwach Polonii raptem trzy mecze. W ostatnich tygodniach wreszcie wskoczył do bramki śląskiej drużyny. - Mamy młody, ambitny zespół - mówi w rozmowie z naszym portalem słowacki golkiper.

Marcin Ziach: W kadrze Polonii figurujesz od dwóch lat, ale rozegrałeś wtenczas raptem trzy spotkania.

Juraj Balaz: Przez cały czas trenowałem z pierwszym zespołem, ale grałem tylko w Młodej Ekstraklasie. Nie czułem się gorszy od chłopaków, którzy grali, ale trener decydował tak, a nie inaczej i ja mogłem to tylko uszanować i robić wszystko, żeby do tej jedenastki wskoczyć.

Wygląda na to, że wreszcie ci się to udało.

- Wskoczyłem do bramki na mecz z Niecieczą i myślę, że mogę być z tego występu zadowolony. Pewnie broniłby w tym spotkaniu Seweryn Kiełpin, ale on akurat wtedy nie miał ważnego kontraktu z klubem i udało mi się wskoczyć na jego miejsce. Z występu z Termaliką mogę być zadowolony, bo zachowałem czyste konto i zdobyliśmy ważny punkt. Gorzej było z Olimpią Elbląg, bo ten mecz przegraliśmy. Wiem, że teraz przed spotkaniem z Olimpią Grudziądz będę musiał dać z siebie jeszcze więcej, żeby trener znowu na mnie postawił, ale taki jest los bramkarza.

Okres spędzony w Młodej Ekstraklasie odcisnął się na tobie jakimś piętnem?

- Nie był to dla mnie okres łatwy, bo jak wspomniałem wcześniej byłem cały czas w treningu z pierwszym zespołem. Muszę jednak oddać sprawiedliwość, bo grając w Młodej Ekstraklasie byłem cały czas w grze, a to dla bramkarza bardzo ważne. Gdybym siedział przez ten czas na trybunach, to na pewno trudniej byłoby wrócić mi do rytmu meczowego. Tam grałem, choć też nieregularnie, ale dzięki temu czułem grę i latem mogłem rozpocząć treningi z tego samego pułapu, co chłopaki grający dotychczas w pierwszym zespole.

Polonia Bytom jest dziś zupełnie innym zespołem od tego, który wzmacniałeś.

- Kiedy przychodziłem do Bytomia Polonia grała w ekstraklasie i wywalczyła siódme miejsce na koniec sezonu. Rok później przyszedł spadek, a z tym wiążą się duże zmiany. Odeszło wielu bardzo ważnych dla drużyny zawodników, ale ci którzy przyszli w ich miejsce bardzo szybko się uczą i z meczu na mecz powinniśmy prezentować coraz wyższy poziom. To dla nas bardzo ważne, żeby Polonia trzymała się z dala od strefy spadkowej. Na razie bywa z tym różnie, ale jestem pewien, że z meczu na mecz będziemy coraz lepsi i udowodnimy, że mamy potencjał na pierwszą ligę.

W kadrze Polonii jesteś dziś jednym z najbardziej doświadczonych zawodników.

- Mam tego świadomość i staram się młodszym kolegom przekazywać coś ze swojego doświadczenia. Na pewno nie jest jednak tak, że w szatni są jakieś podziały. Wszyscy stanowimy jedną drużyn ę, która chce grać i wygrywać dla naszych kibiców i dla Bytomia.

Przed przyjazdem do Polski występowałeś w Czechach i na Słowacji.

- Jestem Słowakiem i z punktu widzenia geograficznego do klubów z tych lig było mi najbliżej. Raz szło mi lepiej, raz gorzej, ale to co przeżyłem jest już moje. Kiedy pojawiła się opcja przeprowadzki do Polski, to długo się nie zastanawiałem. Polska liga jest silniejsza , a kluby lepiej zorganizowane. Dużym atutem są też kibice. Na Słowacji na trybunach nie ma takiej atmosfery, jak w Bytomiu czy na innych polskich stadionach. Kibice to silny argument, bo każdy piłkarz chce mieć dla kogo grać.

Transfery Słowaków do polskiej ekstraklasy były w ostatnich latach częstym kierunkiem.

- To prawda, a przechodzili do polskich klubów czołowi zawodnicy naszej ligi. Miroslav Barcik ma na Słowacji uznaną renomę. Po spadku z Polonią wrócił przecież do Corgon Liga, do Żyliny, która rok temu grała w Lidze Mistrzów. Takich zawodników jest więcej. Na Erika Cikosa czy Roberta Jeża nie każdy klub na Słowacji byłoby stać. W Polsce grali w Wiśle, Górniku czy Polonii. Tutaj jest dobra atmosfera do gry w piłkę.

Kluby ze Słowacji częściej grają jednak w Lidze Mistrzów. Polska czeka na swojego przedstawiciela już 15 lat i przynajmniej przez rok jeszcze poczeka.

- Polskie drużyny nie miały szczęścia. Kiedyś grały z Realem czy Barceloną, a ostatnio ze Spartą Praga, którą wyeliminowała Żylina i zagrała w fazie grupowej. W Polsce do meczu ze Spartą podeszło się jak do dwumeczu z ciężkim przeciwnikiem. Na Słowacji była to święta wojna, bo zwycięstwo nad drużyną z Czech u nas zawsze smakuje szczególnie. Obojętnie czy gra klub czy reprezentacja; musi wygrać!

W tym roku Wisłę wyeliminował APOEL Nikozja.

- Ale to żaden wstyd. Kluby z Cypru są dziś bardzo silne i nie jest już tak, jak kiedyś, że zespoły z Polski, Czech czy Słowacji ogrywały je 4-5 bramkami u siebie i na wyjazd jechały po swoje. Na Cyprze są pieniądze i to przyciąga coraz lepszych zawodników. APOEL w fazie grupowej grał też rok temu i choć miał bardzo trudną grupę prezentował dobry styl. Dziś futbol w Europie jest wyrównany i nie ma już takiej przepaści, jak jeszcze kilka lat temu.

Prędzej Polonia wróci do T-Mobile Ekstraklasy czy polski zespół zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów?

- Trudne pytanie (śmiech). Ciężko mi powiedzieć, która drużyna będzie teraz mistrzem Polski i jakich będzie miała rywali. Polonia też raczej w tym sezonie nie awansuje, bo działacze powiedzieli nam, że naszym celem jest spokojne utrzymanie się w lidze, a za rok będziemy myśleć co dalej. Na pewno ambicje na grę w ekstraklasie w Bytomiu są. Polonia to klub z tradycjami, który ma młody, ambitny zespół. Jak drużyna weszła do ekstraklasy kilka lat temu też nikt się tego nie spodziewał. Jestem pewien, ze za sezon czy dwa Polonia znów o awans powalczy.

Po spadku wielu wróżyło Polonii, że podzieli los Odry Wodzisław Śląski.

- Zawsze po spadku jest tak, że wszyscy się zastanawiają co dalej. Działacze Polonii wykonali wielką pracę, żeby drużyna wystartowała do rozgrywek i za to należą im się wielkie słowa uznania. Trener Fornalak też wie czego chce i na pewno nie został w Bytomiu po to, żeby zespół nie dokończył rozgrywek. Widać, że po słabym starcie idziemy małymi krokami do przodu i wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Rywalizacja na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy jest bardzo wyrównana.

- Jest to zupełnie inna liga niż sama ekstraklasa. Tutaj się walczy wręcz, trzeba przeciwnikowi wydrzeć punkty. W pierwszej lidze gra też wielu zawodników, którzy daliby sobie spokojnie radę w ekstraklasie, albo jeszcze niedawno w niej grali. Gdyby dzisiaj trzeba było wskazać to, kto awansuje, to nie umiałbym tego zrobić. Nie umiałbym wskazać tez drużyn, które spadną. Co do tego drugiego, jestem tylko pewien, że w tym gronie nie będzie Polonii Bytom.

Póki co tabela wskazuje na coś zupełnie innego. Cztery punkty po sześciu kolejkach, to nie jest dobry wynik.

- Ale nie jest to też wynik zły. Graliśmy z dwoma drużynami z czołówki. Termalice urwaliśmy punkt, a z Piastem też wcale nie musieliśmy przegrać, bo mieliśmy swoje okazje. Pierwsze kolejki musieliśmy wykorzystać na to, żeby się poznać. Polonia jest w tym sezonie zupełnie nowa i potrzeba trochę czasu, żeby wszystko zadziałało jak należy. Nasza gra wskazuje jednoznacznie, że idziemy w dobrym kierunku i to jest najważniejsze. Nie liczy się to, w którym miejscu jesteś po szóstej kolejce, lecz to, na jakiej pozycji jesteś na koniec sezonu. Dlatego o nasze utrzymanie jestem spokojny.

Kibice byli z wami nawet wtedy, kiedy nie szło.

- To było coś niesamowitego, jak po przegranych pierwszych meczach śpiewali nam tak, jakbyśmy rozbili rywala pięcioma bramkami, aż łzy wzruszenia same cisnęły się do oczu. Dla kibiców Polonii aż chce się wychodzić na boisko i wygrywać. Oni prezentują poziom ekstraklasy i to my musimy do nich równać.

W następnej kolejce czeka was mecz z beniaminkiem z Grudziądza.

- O meczu w Elblągu musimy szybko zapomnieć. Mogliśmy jeszcze o tym, co się wydarzyło podumać w autokarze, ale od poniedziałku liczy się tylko kolejny mecz i to, żeby u siebie z Olimpią Grudziądz wygrać. Beniaminkowie są zespołami nieprzewidywalnymi, ale my też nie jesteśmy zespołem szablonowym. Zapowiada się ciekawy mecz. Mam nadzieję, że z happy endem dla Polonii.

Komentarze (0)