Ofensywa Podbeskidzia kuleje

Porażka w drugiej kolejce ekstraklasy z GKS-em Bełchatów unaoczniła wszystkie braki Podbeskidzia w przygotowaniu do debiutanckiego sezonu. I choć po zmianie na plus, jaka nastąpiła w bramce oraz poprawie defensywy bielszczanie nie tracą już goli, to z ich zdobywaniem mają niebywałe trudności. Wydaje się, iż w tej chwili nie ma w drużynie strzelca z prawdziwego zdarzenia.

W poprzednim sezonie, w którym Podbeskidzie w pięknym stylu wywalczyło awans do T-Mobile Ekstraklasy strzelając 53 gole (czwarty wynik w lidze), a tracąc najmniej w stawce, bo tylko 23, wydawało się, iż tacy napastnicy jak Adam Cieśliński, Róbert Demjan czy Sylwester Patejuk powinni nieźle sobie radzić o klasę wyżej. Stąd też w linii ataku dokonano jedynie kosmetycznych zmian, dokooptowując tylko niemłodego już wiekiem - a co za tym idzie już nie tak szybkiego jak kiedyś - Adriana Sikorę, którego forma i przygotowanie do sezonu pozostawały zagadką.

W pierwszym meczu debiutanckiego sezonu trener Robert Kasperczyk nie zdecydował się wystawić żadnego z nowo pozyskanych graczy, lecz zaufał tym, którzy wywalczyli historyczny awans. Tym samym w linii napadu ustawiony został Demjan, a tuż za jego plecami grał Piotr Malinowski, który schodził często na skrzydła. Przeciwko Jagiellonii Białystok bielscy napastnicy pokazali swoje umiejętności dopiero w drugiej połowie meczu. Na największe wyróżnienie zasłużył Słowak, który nie tylko zdobył kontaktowego gola, ale także wywalczył bramkę dającą remis. Jej autorem z rzutu karnego został Cieśliński. A Malinowski? Był niewidoczny i szybko zmienił go Patejuk - również notujący blady występ, i... to by było wszystko jeśli chodzi o poczynania ofensywne piłkarzy z Bielska-Białej po czterech kolejkach T-Mobile Ekstraklasy. Stanowczo za mało...

W trzech spotkaniach - z GKS-em Bełchatów, Widzewem Łódź i Zagłębiem Lubin - bielszczanie stracili sześć bramek, nie zdobywając przy tym żadnej. A w ostatnich dwóch meczach tylko sporadycznie zagrażali bramce rywali. W starciu z lubinianami w ostatni piątek ich pojawianie się pod polem karnym przeciwnika można zliczyć na palcach jednej ręki. Tu już nawet nie można mówić o niemocy czy indolencji strzeleckiej, skoro nie ma się po prostu okazji, aby nią się wykazać.

Jedynym graczem, który jako tako haruje w ofensywie jest wspomniany już Demjan, choć w Lubinie pod koniec meczu zgłaszał już chęć i gotowość do opuszczenia boiska. Nie ma się jednak co dziwić, skoro w przodzie nie ma wsparcia kolegów. Przebłyski lepszej gry ma Adrian Sikora, ale nie strzela bramek. Cieśliński jest cieniem tego gracza, który w ubiegłym roku zdobył 12 goli w I lidze. Z kolei dla Patejuka ekstraklasa to w tej chwili za wysoka półka (ostatnio grał w IV-ligowych rezerwach Podbeskidzia).

Po ostatnim remisie z silnym Zagłębiem w Lubinie humory bielszczanom dopisywały. Klub przyjął ten wyjazdowy podział punktów za sukces, bowiem Podbeskidzie - głównie dzięki Mateuszowi Bąkowi - w kolejnym meczu nie straciło gola. I - jak zapewnia choćby Dariusz Łatka - teraz pozostaje tylko poprawić atak. - Ponownie nie straciliśmy gola, teraz nie pozostaje nam nic innego, jak poprawić skuteczność w ofensywie - mówił na łamach oficjalnej strony klubu, ts.podbeskidzie.pl.

W obecnej formie napastników Podbeskidzia trudno jednak o optymizm, jaki słychać z ust Łatki. Nie wiadomo także, czy w miarę trwania sezonu tacy zawodnicy jak Cieśliński, Sikora czy Patejuk się odblokują. Choć Krzysztof Król zapewniał nasz portal po spotkaniu z Widzewem: - Czas działa na naszą korzyść, to jednak w przypadku napastników z Bielska-Białej tej pewności mieć nie można. Czy zatem klub będzie rozglądał się za nowymi graczami, którzy wzmocnią siłę ataku Podbeskidzia? Do końca sierpnia pozostało jeszcze trochę czasu, stąd szybko działacze i trenerzy muszą podjąć tą ważką decyzję o niezbędnych w tej chwili zakupach.

Komentarze (0)