Wysoka forma Michała Zielińskiego

Michał Zieliński wyrasta na czołowego snajpera Korony Kielce. 27-latek początek sezonu ma wyśmienity - w każdym z pierwszych trzech meczów T-Mobile Ekstraklasy pokonał bramkarzy rywali. Kibice ze stolicy Gór Świętokrzyskich powoli zapominają o Andrzeju Niedzielanie.

Korona do finansowego Eldorado nie należy, dlatego też przed sezonem działacze z Kielc robili wszystko, aby pozbyć się piłkarzy z najwyższymi kontraktami. Głównie z tego powodu złocisto-krwiści zdecydowali się rozstać z Andrzejem Niedzielanem - wicekrólem strzelców ekstraklasy. "Wtorek" w ubiegłym sezonie strzelił dwanaście bramek. Wiele wskazywało, że kielczanie do rozgrywek przystąpią bez wartościowego napastnika. Niespodziewanie jednak pałeczkę po Niedzielanie zaczął przejmować Michał Zieliński, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w pierwszoligowym GKS Katowice. 27-letni napastnik, po trzech kolejkach, ma na swoim koncie już trzy bramki i na rozkładzie bramkarzy Cracovii, Ruchu Chorzów oraz Jagiellonii Białystok.

W minioną sobotę Zieliński po raz kolejny zachował się jak rasowy napastnik. Wykorzystał błąd bramkarza Jagi i wślizgiem skierował piłkę do bramki, dając Koronie prowadzenie. - Idealnie ułożyliśmy sobie spotkanie, bo już w 3. minucie strzeliliśmy bramkę. Szkoda, że nie udało się nam dowieźć tego prowadzenia do końca. Nie da się ukryć, że czujemy niedosyt. Remis przed meczem wzięlibyśmy w ciemno, ale jeżeli prowadzi się do 90. minuty, to nie można pozwolić sobie na stratę bramki - ocenił Zieliński.

Mimo że złocisto-krwiści wygraną stracili niemal w ostatniej chwili, to Zieliński szanuje punkt, który w stolicy Podlasia zdobył jego zespół. - Jagiellonia od 20. minuty zamknęła nas na naszej połowie. Postronni kibice na pewno powiedzą, że wynik ten jest sprawiedliwy. Przypisujemy sobie punkt, bo tę zdobycz, na tym trudnym terenie, jakim bez wątpienia jest Białystok, można uznać za mały sukces. Pierwsza połowa kosztowała nas sporo sił, a po zmianie stron z biegiem czasu czuliśmy coraz większe zmęczenie - zakończył napastnik Korony.

Źródło artykułu: