W piątek Śląsk Wrocław w meczu T-Mobile Ekstraklasy w Chorzowie pokonał Niebieskich 1:0. W sobotę natomiast doszło do potyczki tych obu ekip w Młodej Ekstraklasie. Wrocławianie do tego spotkania przystąpili osłabieni brakiem Brazylijczyka Alexandre, który zmuszony był do pauzy za czerwoną kartkę. W bramce WKS-u stanął natomiast Rafał Gikiewicz, który tym samym zaliczył pierwszy występ w tym sezonie.
Już w 2. minucie spotkania ładnym strzałem z 18 metrów popisał się Kamil Włodyka. Z obroną tego uderzenia problemów nie miał jednak Gikiewicz. W kolejnych minutach na boisku nic ciekawego się jednak nie działo. W grze obu drużyn dużo było niedokładności, a akcje były szarpane. Piłkarze zarówno Śląska, jak i Ruchu nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką przeciwnika. Niebiescy, w składzie których występowali tacy piłkarze jak Łukasz Burliga, Jakub Smektała czy Sebastian Olszar mieli problemy z przedostaniem się w obręb pola karnego WKS-u. Wrocławianie próbowali strzałów z dystansu, lecz albo Bartosz Soliński nie dawał się zaskoczyć, albo były to uderzenia bardzo, bardzo niecelne.
Dopiero w okolicach 40. minuty na boisku zrobiło się nieco ciekawiej. Najpierw ładnym strzałem z dystansu popisał się Krzysztof Michalski. Futbolówka minimalnie minęła bramkę Ruchu. W odpowiedzi z narożnika pola karnego uderzył Michał Szubert, piłka odbiła się od głowy Adriana Nowińskiego, a potem... od poprzeczki bramki WKS-u.
W przerwie nad Wrocławiem rozpętała się prawdziwa ulewa, która co prawda nie trwała długo, ale boisko mocno nasiąknęło wodą. W 51. minucie Niebiescy powinni objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Łukasza Burligi główkował Rafał Stanisławski. Po jego uderzeniu piłka odbiła się od słupka. Od początku drugiej połowy zdecydowanie lepiej prezentowali się chorzowianie. Niebiescy ruszyli do ataku, lecz nie potrafili ulokować piłki w bramce Rafała Gikiewicza. W okolicach 70. minuty nad Wrocławiem znów potężnie się rozpadało. Piłkarzom Ruchu nie odebrało to jednak ochoty do gry. Zawodnicy Śląska natomiast zaczęli łapać kontuzje w takim tempie, że z pomocą im nie nadążał masażysta WKS-u. Wrocławianom musiała nawet pomóc masażystka Ruchu, Marta Balsam. Wydawało się, że w 75. minucie boisko z powodu urazu będzie musiał opuścić Marcin Staszewski, lecz po kilku minutach powrócił on do gry. Wrocławianie na ławce rezerwowych nie mieli żadnego zawodnika, który mógłby go zmienić.
Do końca potyczki głównie atakowali już piłkarze Ruchu Chorzów. Niebiescy nie potrafili jednak ulokować piłki w bramce. Ostatecznie więc pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. Piłkarze Śląska mogą mówić o szczęściu, bowiem raz uratowała ich poprzeczka, a raz słupek.
Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0
Składy:
Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Repski (72' Kubiak), Nowiński, Szuszkiewicz, Abramowicz, Dudu (67' Cieślak), Skrzypczak, Staszewski, Garyga, Michalski, Nowak.
Ruch Chorzów: Soliński - Burliga, Kanarek, Kucharski, Korzeniowski, Smektała (56' Kotus), Włodyka, Starzyński, Szubert (46' Stanisławski), Olszar (83' Śmiałkowski), Ułasowicz (46' Wleciałowski).
Sędzia: Marek Opaliński (Legnica).
Żółta kartka: Śmiałkowski (Ruch).
Widzów: 200.