Grzegorz Wojtkowiak może mówić o sporym szczęściu. W czwartek w meczu reprezentacji Polski z Francją mało zabrakło, a pokonałby on Wojciecha Szczęsnego. Cała sytuacja miała miejsce już w końcówce spotkania.
Po zagraniu piłkarza Lecha Poznań futbolówka do naszej bramki nie wpadła, a biało-czerwoni ostatecznie przegrali z Francuzami 0:1. Jedyny gol w meczu padł... po samobójczym trafieniu Tomasza Jodłowca. - Na pewno bramka stracona przez nas była nieszczęśliwa, ale takie też padają. Piłka odbiła się od jednego z naszych obrońców i wpadła do siatki. Myślę, że ogólnie mecz mógł się podobać. Zagraliśmy fajną, otwartą piłkę. Próbowaliśmy agresywnym i szybkim atakiem nękać obrońców z Francji. To mogło się podobać, ale ostatecznie można było zauważyć odrobinę wyższą klasę naszych rywali - powiedział po meczu Wojtkowiak.
W minioną niedzielę drużyna prowadzona przez Franciszka Smudę pokonała grającą w rezerwowym składzie Argentynę. Teraz Polacy okazali się słabsi od Francji. - Myślę, że widać, iż gramy coraz lepszą piłkę. Te dwa mecze pokazały, że możemy grać z dobrymi drużynami jak równy z równym. To jest dobry prognostyk na dalsze spotkania - podsumował lechita.
Z Warszawy, Artur Długosz