Do Górnika Robert Jeż przychodził awizowany przyszłą gwiazdą polskiej ekstraklasy. Jeszcze w rundzie jesiennej doświadczony Słowak prowadził z kapitańską opaską MSK Żylinę w meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów m.in. z Chelsea Londyn. Choć do Zabrza świetnie wyszkolony technicznie zawodnik trafił tuż przed startem rozgrywek ligowych szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu.
- Czy jeszcze raz wybrałbym transfer do Polski? Zdecydowanie tak - przekonuje 29-letni pomocnik drużyny z Roosevelta. - Polska liga jest silniejsza niż słowacka. Grają tu lepsze drużyny, a przed Euro powstają nowe stadiony. Jestem pewien, że transfer do Górnika był dobrym ruchem i gdyby można było cofnąć czas zdecydowałbym się na ten krok raz jeszcze - dodaje lider beniaminka ekstraklasy.
O tym jak wiele Jeż znaczył dla drużyny mistrza Słowacji świadczy zagubiona na wiosnę forma drużyny Pavela Hapala. Pewnie zmierzający w rundzie jesiennej po kolejny tytuł mistrza kraju gracze MSK wiosną seryjnie gubią punkty. - Z chłopakami z Żyliny jestem cały czas w kontakcie. W ostatnich meczach faktycznie mieli pod górkę, ale jestem pewien, że to MSK znowu zdobędzie mistrzowski tytuł - zapewnia były reprezentant Słowacji.
W polskiej ekstraklasie Jeż zanotował debiut-marzenie. Wszedł na boisko w drugiej połowie batalii zabrzan z Zagłębiem Lubin (5:1) i w doliczonym czasie gry efektownym uderzeniem sprzed linii pola karnego ustalił wynik spotkania. W kolejnych meczach Słowakowi nie szło już tak dobrze. Co prawda w dalszym ciągu ciągnął grę Trójkolorowych do przodu, ale nie zdołał już trafić do siatki.
Sympatycy drużyny 14-krotnych mistrzów Polski wierzą, że Jeż na nowo odpali w sobotnim meczu z Wisłą Kraków. - Ten mecz to dla nas duże wyzwanie. Wisła jest liderem tabeli i na swoim stadionie jeszcze nie przegrała. Czeka nas ciężkie zadanie, ale my lubimy takie mecze. Nie jesteśmy faworytem tego spotkania, ale jedziemy do Krakowa po punkty - zapowiada zawodnik śląskiej drużyny.
Wisła już kilka kolejek temu była ogłaszana mistrzem Polski. Jeż przestrzega jednak krakowian przed zbytnią pewnością siebie. - Wisła jeszcze nie zdobyła mistrzostwa, a już słychać głosy, że chce walczyć o awans do Ligi Mistrzów. Najpierw niech skończy się sezon, a potem niech krakowianie nakreślają sobie cele. Przed nimi jeszcze wiele ciężkich meczów - uważa słowacki pomocnik Górnika.
Gracze drużyny z Reymonta nie są mu obcy. - Z Wisły kojarzę Tomasa Jiraska i Patryka Małeckiego. W lidze słowackiej grałem z Erikiem Cikosem, który występował w Artmedii Bratysława. Żylina wtedy wygrała i zdobyliśmy mistrzostwo. Mam nadzieję, że w sobotę z Górnikiem też zdobędę kosztem drużyny Erika jakieś punkty - uśmiecha się gracz zabrzańskiej drużyny.