Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz - rozmowa z Jarosławem Lato, piłkarzem Jagiellonii Białystok

Jagiellonia Białystok nie odpuszcza i jeszcze liczy się w walce o mistrzostwo Polski. O rywalizacji z Białą Gwiazdą, terminarzu ekstraklasy oraz o... Śląsku Wrocław mówił Jarosław Lato, piłkarz wicelidera ekstraklasy. Jego Jagiellonia w sobotę pokonała KGHM Zagłębie Lubin.

Artur Długosz, Przemysław Mamczak: Jagiellonia w meczu z Zagłębiem mogła wygrać zdecydowanie wyżej niż 2:0...

Jarosław Lato: Ubolewamy nad tym, że nie zaaplikowaliśmy więcej bramek Zagłębiu. Oczywiście graliśmy w przewadze dwóch zawodników i wypadłoby jeszcze z jedną albo dwie bramki strzelić, bo ku temu okazje były. Nie mniej jednak cieszymy się, bo wiedzieliśmy tutaj Jagiellonia chyba nigdy nie wygrała, miała dwa remisy w lidze. Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie ciężki mimo iż Zagłębie przystąpiło do tego spotkania osłabione.

Jak taka przerwa w meczu działa na zawodników? Najpierw była ta przerwa spowodowana serpentynami, potem kolejne dwadzieścia minut.

- Na pewno wybija z rytmu drużynę, która dąży do zwycięstwa i do jakby z placu gry wygląda na zdecydowanie lepszą. Daje szansę na odetchnięcie zespołowi słabszemu - w tym przypadku Zagłębiu. Ale cóż, z racji tego, że piłkarzy Zagłębia było o dwóch mniej na boisku to nie byli w stanie nam praktycznie zagrozić.

Wyglądało to tak, jakby wraz z powrotem energii elektrycznej i wy dostaliście dodatkowej mocy.

- Tak jak mówię, Zagłębie nie było w stanie z racji tego, że po pierwsze my byliśmy dobrze przygotowani i fizycznie, i taktycznie. Po drugie w zespole z Lubina było o dwie osoby mniej na boisku i światło zgasło po dwóch bramkach. My mieliśmy więc tą przewagę dwóch goli. Chyba te morale zespołu siadły.

Jeżeli chodzi o te czerwone kartki to były to słuszne decyzje arbitra? Gospodarze mieli o to sporo pretensji do arbitra.

- Zawsze drużyna, która dostaje czerwoną kartkę ma coś do powiedzenia sędziemu. Ja przy pierwszej sytuacji nie widziałem dokładnie, bo byłem po drugiej połowie. Jak nasz zawodnik wychodził na czystą sytuacją to ewidentna czerwona kartka. Według mnie to nie ulega wątpliwości. Bardzo dobra decyzja sędziego.

To druga wygrana Jagiellonii. Złapaliście chyba teraz wiatr w żagle po tym słabszym początku?

- Chcielibyśmy, aby ta passa się podtrzymała. Mamy teraz u siebie mecz z Górnikiem. Wszystko będziemy chcieli zrobić, aby Górnik wyjechał z Białegostoku na tarczy.

Patrząc na terminarz ta druga część rundy wiosennej będzie chyba dla was nieco łatwiejsza. Macie już za sobą mecze ze Śląskiem Wrocław, Lecha Poznań i Wisłę Kraków. Wydaje się, że łatwiej będzie o te ligowe punkty.

- Właśnie wszyscy mówią, że będzie łatwo, a drużyny, które tak naprawdę teraz bronią się przed spadkiem będą naszym przeciwnikiem. Wszyscy doskonale wiedzą, że z tymi rywalami bardzo ciężko się gra. Jest takie polskie przysłowie, że mistrza Polski zdobywa się nie z zespołami, które są zainteresowane grą o najwyższe cele, a właśnie z tymi drużynami, które są w środku tabeli i na jej końcu. Na pewno do każdego meczu będziemy przystępować w pełni skoncentrowanym. Wiemy, że nie możemy sobie pozwolić na to, żeby tracić punkty z takimi przeciwnikami.

Sporo w Białymstoku mówiło się już o mistrzostwie Polski. Szczególnie pod koniec rundy jesiennej. Czy nie było to jednak za szybko? Taka medialna burza wokół Jagiellonii na was chyba źle wpłynęła.

- Powiem tak - nigdy w Białymstoku nawet w najśmielszych snach nie było takich marzeń, żeby Jagiellonia grała o najwyższe cele, europejskie puchary i mistrzostwo Polski. Każdy sobie życzył - i dziennikarze, i społeczeństwo sportowe, i nie tylko w Białymstoku, żeby to mistrzostwo zdobyć. Tak samo jak i my, zawodnicy. Chcieliśmy spełnić oczekiwania swoje i wszystkich związanych z piłką nożną. Marzyliśmy, wszyscy mają marzenia, więc dlaczego my nie mogliśmy o tym marzyć. Mamy jeszcze szanse. Tak, jak Wisła ma ciężką rozpiskę co do następnych ośmiu meczy, my mamy troszkę lepszą. Zobaczymy. Wisła w następnej kolejce jedzie do Wrocławia. Będziemy liczyć, że Śląsk weźmie trzy punkty dla siebie, a Wisła wcale nie musi wygrać tego meczu.

Od momentu, gdy Kamil Grosicki odszedł z Jagiellonii ty częściej grywasz na lewym skrzydle niż na lewej obronie. Gdzie ci się gra lepiej? Bardziej defensywa czy ciągnie do przodu?

- Trener jakby po trochę już mnie nie widzi na lewej pomocy. Mówi, że trzeba dać pograć młodszym, żeby się wyszaleli. Mnie bardziej ukierunkowuje na pozycję lewego obrońcy i środkowego pomocnika. Z racji tego, że nie mamy lewego pomocnika w tej chwili gram na tej pozycji. Mam nadzieję, że wywiązuję się z tej roli dobrze i oby tak dalej. Jedziemy razem na tym samym wózku, cała drużyna wygrywa. Cieszymy się, że po raz kolejny wygraliśmy.

Wracasz teraz do Białegostoku czy zostajesz na Dolnym Śląsku?

- Wracam, bo w środę już gramy z Górnikiem. W czwartek przyjeżdżam do Świdnicy, bo mamy trzy dni wolnego. Następny mecz gramy w sobotę, więc mamy trochę czasu wolnego. Niezmiernie się cieszę, że przyjeżdżam do Świdnicy.

Daleka droga...

- Tak daleka droga, ale żona i córka już tutaj są i będą czekać na mnie.

Po sezonie nie myślisz się sprowadzić tutaj w te rejony?

- Jak będą propozycje to na pewno rozważę. Na pewno darzę sentymentem Śląsk. Śląsk pozwolił wypłynąć mi na szersze wody. Sentyment więc pozostał.

Śląsk może wam teraz pomóc w walce o mistrzostwo jak wygra z Wisłą z czwartek.

- Bardzo bym sobie tego życzył. Jesteśmy w stałym kontakcie z Remkiem Jezierskim, więc wszystko zrobi, żebyśmy wygrali i dogonili Wisłę.

W tej chwili to wy jesteście nadzieją całej Polski, która nie jest za Wisłą, na to, że Biała Gwiazda nie zdobędzie mistrzostwa.

- W tej lidze wszystko jest możliwe i każdy może wygrać, przegrać z każdy. Dlatego mamy jeszcze osiem kolejek. Po ostatniej dowiemy się, kto będzie tym mistrzem Polski. Z racji tego, że było głośno o nas, że będziemy mistrzami to teraz użyję przysłowia ciszej jedziesz, dalej zajedziesz. Spuentujmy to wszystko tak.

Patrząc jeszcze na potencjał Śląska Wrocław uważasz, że ta drużyna jest w stanie zapewnić sobie miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach?

- Oczywiście. Zawodnicy są nietuzinkowi, z niejednego pieca chleb jedli. Trener też z doświadczeniem, wie jak poukładać zespół. Myślę, że to jest kwestia czasu. Jak nie w tym roku to w przyszłym Śląsk będzie grał o najwyższe cele. Tak jak mówię - ma kapitał w postaci bardzo dobrych zawodników i dobrego trenera. Czy on zostanie to się jeszcze okaże. Śląsk ma rzesze kibiców, będzie miał nowy stadion także wszystko idzie ku temu, aby we Wrocławiu ten wynik był.

Współpraca - Przemysław Mamczak

Komentarze (0)