Rok bez gola, czyli przypadek Tomasa Pesira

Czeski napastnik nigdy nie był typem wybornego snajpera, ale obecnie przechodzi samego siebie. W niedzielę 20 marca minęła pierwsza rocznica strzelenia przez niego ostatniej bramki. Dokonał on tej sztuki w barwach Zenitu Caslav, w przegranym 2:4 meczu II ligi z rezerwami Sparty Praga.

Koledzy z drużyny Bogdanki dbają, by Tomas Pesir nie poczuł się zdołowany i również chybiają celu nawet w wymarzonych sytuacjach. W wygranym 2:0 meczu z Odrą Wodzisław piłkarze znów potwierdzili, że mają kłopoty ze skutecznością. - Tak samo było ostatnio na wyjeździe w Niecieczy. Musimy nad tym troszeczkę popracować, bo później łatwiej się gra, kiedy szybko wykorzysta się swoje sytuacje - ocenia Pesir.

W 2008 roku Czecha zatrudniła Jagiellonia, gdzie jednak nie sprawdził się i po jednej rundzie rozwiązano z nim kontrakt. W międzyczasie zapisał się w historii białostockiego klubu jako zdobywca 125. bramki dla Jagi w ekstraklasie, którą... niektóre źródła zaliczają jako samobójcze trafienie Piotra Celebana. To jak na razie jego jedyny gol na polskich boiskach.

W zimowych meczach sparingowych Pesir przełamał indolencję strzelecką. Zapisał na swoim koncie trzy bramki, lecz nie potrafi przełożyć tego na rywalizację w lidze. - Oczywiście jestem tym zmęczony. Miałem jakieś sytuacje w Niecieczy, z Odrą oddałem kilka strzałów, ale nie miałem stuprocentowej okazji - wyjaśnia były gracz szkockiego Livingston FC.

Mimo wszystko trener Mirosław Jabłoński wciąż wierzy w swojego podopiecznego i regularnie wystawia go w podstawowej jedenastce. 30-letniemu napastnikowi trudno odmówić waleczności, ale dotychczas najlepiej sprawdza się on w przerywaniu akcji rywali. Niewykluczone więc, że wkrótce szkoleniowiec postawi na innego zawodnika, który realnie zwiększy potencjał ofensywny zielono-czarnych.

Komentarze (0)