Siłę Jagiellonii pokażą pierwsze mecze - rozmowa z Rafałem Grzybem, pomocnikiem Jagiellonii Białystok

W związku z tym, że w meczu przeciwko Śląskowi Wrocław za kartki pauzować będzie Mladen Kascelan, parę defensywnych pomocników Jagiellonii Białystok stworzą Hermes i Rafał Grzyb. "Grzybek" wierzy, że wiosna będzie należeć do żółto-czerwonych, i że białostoczanie w maju będą świętować mistrzostwo Polski.

Tomasz Kozioł: Czujecie już głód meczów o stawkę?

Rafał Grzyb: - Na pewno. Przerwa pomiędzy rundami jest bardzo długa, bo trwa aż trzy miesiące. Po zimowych przygotowaniach każdy z nas czeka z utęsknieniem, aby rozegrać mecz o jakimś ciężarze gatunkowym.

Myślisz, że Jagiellonię, po kilku zmianach personalnych, stać na mistrzostwo Polski?

- Jakbyśmy w to nie wierzyli, to nie wychodzilibyśmy na boisko. Wszyscy mamy głęboką nadzieję, że się uda, i że jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Będziemy to udowadniać w każdym kolejnym meczu.

W przerwie zimowej zespół stracił Kamila Grosickiego, który był ważnym ogniwem. Na osłabieniu się jednak nie skończyło, gdyż przyszło kilku ciekawych graczy. Według ciebie Jagiellonia jest teraz mocniejsza, czy słabsza niż jesienią?

- Siłę Jagiellonii pokażą pierwsze mecze rundy wiosennej. Szkoda jednak, że Kamil od nas odszedł, bo był to nietuzinkowy zawodnik, który w trudnych chwilach potrafił pociągnąć zespół. Ale wierzę, że inni zawodnicy będą w stanie go zastąpić. Ten zespół nabrał już troszeczkę doświadczenia. Gramy sporo czasu ze sobą, dlatego jestem zdania, że teraz powinno to wyglądać znacznie lepiej.

Kto z nowych zawodników może wnieść wiosną nową jakość do zespołu?

- Na pewno zarówno Pejović, jak i Seratlić, o ile dobrze wkomponują się w zespół. Obecnie ciężko ich ocenić, gdyż nie rozegrali ani jednego meczu o stawkę. Z przodu osobą, która w jakiś sposób powinna pomóc drużynie, jest Grzelak i być może to on będzie następcą "Grosika".

Przeciwko Śląskowi niemal na pewno wystąpisz w środku pola z Hermesem. Jaką masz receptę na pokonanie drużyny Oresta Lenczyka?

- Musimy zagrać konsekwentnie, tak jak jesienią - to będzie klucz do zwycięstwa. Cały zespół będzie mocno zmobilizowany - zagramy u siebie z drużyną, która ma również wysokie aspiracje, ale jeżeli marzymy o mistrzostwie Polski, to każdy mecz musimy wygrywać.

We wrocławskiej drużynie ostatnio doszło do lekkiego trzęsienia ziemi. Trener wyrzucił z zespołu Vuka Sotirovicia, który uderzył jednego z kolegów. Myślisz, że będzie to miało wpływ na postawę tej drużyny w Białymstoku?

- To nie jest nasza sprawa. Z pewnością każdy z zawodników Śląska zrobi wszystko, aby pokonać Jagiellonię. Nie możemy patrzeć na to, co dzieje się u nich. Musimy robić swoje.

Kogo najbardziej obawiasz się w szeregach Śląska?

- Nie ma czegoś takiego, że kogoś się obawiamy. Podejdziemy do tego spotkania przygotowani na 100 proc. i będziemy chcieli dopisać do swojego dorobku trzy punkty.

W takim razie inaczej sformułuję pytanie. Kto jest najgroźniejszy we wrocławskiej ekipie?

- Jest kilku zawodników, którzy grali w ligach zagranicznych, na przykład Kaźmierczak i Mila. Myślę, że oni będą decydować o sile tego zespołu. Śląsk nie ma wielkich indywidualności - jest to zespół, który gra bardziej kolektywnie. Jeżeli odetniemy napastników od podań Mili, powinno być nam łatwiej.

Rozmawiając o meczu ze Śląskiem, należy wspomnieć o pogodzie. W sobotę przy Słonecznej ma być w granicach -20 stopni Celsjusza. Jak to wpłynie na poziom meczu i na samych piłkarzy?

- Nie będą to warunki do wielkiej piłki. Każdy z nas ma określone upodobania atmosferyczne. Takie są jednak wymogi i musimy się do nich dostosować.

W walce o mistrzostwo Polski liczą się trzy zespoły - Jagiellonia, Wisła i Legia. Czy zimowe transfery wzmocniły waszych głównych rywali do tytułu?

- Nazwiska robią wrażenie. Jednak nazwiska, a sama gra to dwie różne rzeczy. Pierwsze mecze pokażą wartość zespołów. Nie będę teraz wysuwać daleko idących wniosków, bo niedługo może okazać się, że wszystko jest na odwrót.

Komentarze (0)