Stwierdzam, że ta utalentowana młodzież jest - rozmowa z Januszem Białkiem, trenerem reprezentacji Polski do lat 19

Janusz Białek został trenerem reprezentacji Polski do lat 19-stu. Przed nim wiele pracy - w tym eliminacje do mistrzostw Europy w 2011 i 2012 roku. - Jakbym się bał to bym tej pracy ani nie chciał, ani się o nią nie starał - mówi trener w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Artur Długosz: Został pan trenerem reprezentacji Polski do lat 19-stu. Tych młodych, uzdolnionych zawodników w naszym kraju nie ma zbyt wielu. Chyba czeka pana trudne zadanie.

Janusz Białek: - Powiem inaczej - jest uzdolniona młodzież. Miałem możliwość przyglądania się przez ostatnie trzy miesiące pracy z tym rocznikiem. Może trzy to przesadziłem, ale dwa to na pewno. Byłem na dwóch turniejach i stwierdzam, że ta utalentowana młodzież jest u nas. Nie jest to tak tragiczne jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Jest natomiast na pewno jeden problem - przejrzałem sobie te wszystkie statystyki kadrowiczów i jest problem tego typu, że po prostu oni za mało grają. Myślę tutaj o meczach w ekstraklasie, w I lidze. Dla reprezentanta Polski, który kończy 18 lat granie wśród rówieśników i juniorów to jest za małe wyzwanie i poletko do poprawiania swojej formy. Niestety prześledziłem te składy ekstraklasy, I ligi, nawet II ligi i rzeczywiście ten rocznik 92 czyli 18-sto latkowie rozegrali statystycznie zdecydowanie za mało meczów, gdzie mogliby tą formę budować, poprawiać i doskonalić. Raczej tu jest ten problem, że w zderzeniu z tą piłką zawodową ci chłopcy muszą czekać na swoje szanse. Ten rozwój w jakiś taki sposób jest troszkę przyhamowany.

Z grona 55 trenerów wybrano właśnie pana. Przygotował pan jakiś specjalny program, dzięki któremu Polski Związek Piłki Nożnej powierzył panu funkcję trenera reprezentacji Polski do lat 19-stu?

- Starałem się zaprezentować swoją wizję, ponad 20 lat stażu w ekstraklasie, I lidze. Starałem się wszystkie swoje doświadczenia i możliwości wykorzystać, i zaprezentować swój pogląd na to, jak ja bym to widział, przedstawiał. Myślę, że wzięto to po prostu pod uwagę.

Został pan następcą Michała Globisza, który z juniorami w Polsce trochę zdziałał. Nie boi się pan tego, że będą panu wypominać, że Globisz to robił tak, a to tak?

- Gdybym się bał to bym się tego nie podejmował. Myślę, że jest to nawet dziwne pytanie do kogoś, kto się zdecydował podjąć pracę. Tak jak powiedziałem - jakbym się bał to bym tej pracy ani nie chciał, ani się o nią nie starał.

Ale zna pan nasze realia i wie, że zaraz zacznie się wytykanie błędów...

- Wiem, dokładnie. Ja tak też staram się pokierować jakąś naszą rozmową, że nawet pan zadając takie pytania to w jakiś sposób sugeruje dalszą część powiedzmy pracy, osiągnięć, wyników. Ja myślę, że my musimy skupić się na tym co zrobić lepiej, bo trzeba podkreślić, że w ostatnich latach z tą młodzieżą niezbyt wiele udało się zrobić na warunkach europejskich we wszystkich kategoriach wiekowych. Stąd w jakiś sposób nowe rozwiązania, nowi ludzie w tych kadrach. Zakładanie z góry, że będzie gorzej czy lepiej w ogóle nie ma sensu. Uważam, że na kategorie juniorskie musimy spojrzeć w ten sposób, że my mamy przygotować drużynę do tego, żeby piłkarze grali w pierwszej reprezentacji osiągając oczywiście dobre rezultaty po drodze w tych kategoriach wiekowych. My jesteśmy zespołem - myślę o trenerach młodzieżowych - którzy mają przygotować przyszłych reprezentantów Polski w tej najważniejszej kategorii wiekowej. Na pewno tutaj przy byle jakich wynikach reprezentacji, jakie powiedzmy chociażby w ostatnim okresie były, jednak wprowadzanie tych zawodników do reprezentacji pierwszej, do trenera Smudy to jest nasze podstawowe zadanie i takie mamy plany. Myślę, że będziemy starali się naszą robotę wykonać jak najlepiej, a przede wszystkim jak najwięcej tych Polaków, Polaków znaczy polskich zawodników wprowadzić do reprezentacji - do tej pierwszej, najważniejszej, która jakby nie mówić jest tą solą piłki.

W pierwszej fazie eliminacji do mistrzostw Europy 2012 trafiliśmy na Turcję, Gruzję i Luksemburg. Dwa zespoły grają dalej i chyba nie ma opcji, aby Polacy z tej grupy nie awansowali?

- Trudno powiedzieć, bo pojechałem miesiąc temu na turniej na Węgry. Wydawało się, że drużyna Mołdawii to będzie takie przetarcie dla każdego zespołu, a ona po pierwszych dwóch meczach była liderem i gdyby nie potknięcie w tym ostatnim spotkaniu - myślę o rozmiarach tej dotkliwej porażki - drużyna spadła z pierwszego na trzecie miejsce, ale tylko bramkami. Tak wszyscy rozmawialiśmy tam z trenerami innych drużyn, że nabraliśmy respektu i szacunku dla mołdawskiej piłki i tych zawodników, bo rzeczywiście prezentowali się bardzo dobrze. Może im troszkę siły zabrakło, może troszkę poczuli się pewnie po pierwszych dwóch spotkaniach, ale zupełnie inaczej popatrzyliśmy na te zespoły. Dowodem jest Gruzja, która wprawdzie u siebie na własnych śmieciach, ale w młodszej kategorii wiekowej zdobyła awans do dalszej rundy finałów. Szacunek wszystkim tym federacjom się należy, bo widać, że oni wykonują dobrze robotę i gonią szybko te drużyny, które kiedyś stanowiły o sile europejskiej piłki.

W eliminacjach do mistrzostw Europy w 2011 roku, tam jesteśmy już w drugiej fazie, ale czekają na nas znacznie mocniejsze zespoły - Włochy, Irlandia i Ukraina. Przed pana podopiecznymi już chyba znacznie trudniejsze zadanie?

- Zdecydowanie tak, ale ja myślę, że tylko z takimi drużynami jesteśmy w stanie dobrze przygotować zawodników. Oni muszą na tle takich drużyn, przeciwników pokazywać swoje umiejętności i dopiero kiedy osiągną i rezultaty dobre, i skonfrontują te swoje umiejętności w stosunku choćby do takiej drużyny jak Włochy dopiero będziemy w stanie zatrzymać się na chwilę i powiedzieć: "o jesteśmy w dobrym miejscu, dobrze wykonujemy swoją pracę". Trzeba zwrócić uwagę na niedociągnięcia, które w takich spotkaniach na pewno się uwidocznią. Myślę, że dopiero po tym turnieju będzie tak naprawdę wiadomo na co stać i poszczególnych zawodników, i cały zespół. Na tych Węgrzech w pierwszej fazie, tak jak pokazał turniej, zespoły były dość wyrównane i raz wygrywali jedni, raz drudzy. Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek jak to w piłce nożnej bywa, ale ten poziom tych zespołów był wyrównany. Tutaj już powiedzmy Włosi to jest ten szczyt jeśli chodzi o młodzieżową piłkę. Wydaje mi się, że te zespoły będą już surowym egzaminatorem dla wszystkich pozostałych. Jeśli będą jakieś niedociągnięcia czy braki to w meczu z takim przeciwnikiem na pewno szybko zostaną uwidocznione.

W kadrze do lat 19 są tacy piłkarze jak Filip Bednarek z Twente Enschede, Filip Modelski z West Ham United i Kamil Wałdoch z Schalke Gelsenkirchen. Miał pan już okazję widzieć tych piłkarzy na żywo? Prezentują oni wyższy poziom niż zawodnicy z polskiej ligi?

- Na pewno ci zawodnicy byli widoczni i każdy przede wszystkim na nich zwracał uwagę, ale jakieś tam powiedzmy wielkiej różnicy jeśli chodzi o ich umiejętności, możliwości nie zaobserwowałem. Myślę, że zawodnicy wychowywani na krajowym podwórku, w polskich zespołach pierwszej ligi i ekstraklasy na pewno nie odbiegali od nich poziomem i na pewno kadra stanowi wyrównany zespół. Od kilku lat prowadzona jest selekcja, nabór do tego rocznika i na pewno też nie mogę powiedzieć, że wszystko jest idealnie. Jakieś braki, jak w każdym zespole, występują, ale ci chłopcy, którzy nawet jeśli musieli gonić tych wymienionych zawodników to na pewno wykonali swoją robotę dobrze i ten zespół taki solidny, wyrównany poziom prezentuje.

Co do Kamila Wałdocha to zdecydował już, że będzie grał dla Polski?

- Trudno mi powiedzieć, bo on na tych dwóch wyjazdach na których ja byłem w Turcji i później na tym turnieju eliminacyjnym na Węgrzech on nie był i nie występował. Także trudno mi w tej chwili powiedzieć, tym bardziej, że jego ojciec też w tej chwili wyjechał z Polski, wrócił do Niemiec. Myślę, że przez półtora zimowego miesiąca czyli grudzień i styczeń, bo w lutym już się zaczną konsultacje i pierwsze spotkania z zawodnikami te rozstrzygnięcia muszą czy w tą czy w tą stronę zapaść.

Pan przez wiele lat był trenerem w ekstraklasie, pierwszej lidze, więc zapewne widział pan, że jest problem młodych zawodników z grą w klubach. Większość trenerów boi się wystawić takiego gracza do składu. Zupełnie inaczej wygląda to w Europie.

- Myślę, że to nawet nie trzeba sięgać do takich przykładów chociaż to jest celne i trafne spostrzeżenie, ale wystarczy spojrzeć na drużynę Legii Warszawa, która w bardzo trudnym dla siebie okresie - takiej niemocy, zapaści, dołka - sięgnęła po Michała Kucharczyka. Młody chłopak przebojem wdarł się do pierwszego składu, strzelił kilka bardzo ważnych bramek, kilka punktów jego gole dały drużynie. To była odskocznia, to był moment zwrotny w grze Legii. On sobie przebojem wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Myślę, że to jest dobry przykład na to, że piłkarz wyróżniający się w tych drużynach młodzieżowych reprezentacyjnych jak dostanie szansę to jest w stanie dorównać tym starszym zawodnikom, a tak w jego konkretnym przypadku pociągnąć w odpowiednim kierunku własny zespół. Myślę, że to jest prawo młodości i ci zawodnicy... Trzeba ubolewać, że tak jak w Legii w innych zespołach niestety, ale oni mają trochę mniej szansy, żeby zadebiutować, pokazać się i na stałe zadomowić się w zespołach ekstraklasy, bo przypomnę nazwiska z ostatnich lat - Mirka Szymkowiaka, który w wieku niespełna 17-stu lat już był podstawowym zawodnikiem drużyny ekstraklasy, Mariusza Lewandowskiego, który mając 18 lat był był podstawowym zawodnikiem w ekstraklasie. Osobiście nigdy nie bałem się stawiać na młodych, a muszę powiedzieć też, że generalnie młodzi, którzy dostali szansę i ktoś im tam zaufał i pomagał w osiągnięciach sportowych to oni nigdy nie zawiedli żadnego trenera.

Jest też Michał Jonczyk, który poprzednio brylował w Sandecji Nowy Sącz, a teraz gdyby nie kontuzja mógłby być podstawowym zawodnikiem Górnika Zabrze.

- Tak, tak. Liczyłem na tego zawodnika natomiast przykra kontuzja wyeliminowała go na pół roku i to jest problem. Ale już są inni, którzy będą walczyli o to, żeby w pierwszej lidze czy ekstraklasie na wiosnę w pierwszych zespołach zdobyć sobie miejsce. Myślę, że tacy zawodnicy jak Marcin Kamiński, Wojciech Golla to przyszłość przed nimi. Na pewno ci piłkarze w krótkim czasie będą przebojem wdzierali się do drużyn.

Będzie pan zadowolony jeżeli wypromuje kilku takich piłkarzy, którzy później przebiją się do pierwszej kadry reprezentacji Polski czy też będzie dla pana ważne to dobro całej drużyny, żeby ona razem coś osiągnęła, a nie poszczególni zawodnicy?

- To znaczy na pewno i tak, i tak. Każdy trener, który podejmuje się pracy z zespołem chce osiągać jak najlepsze rezultaty i na bazie dobrych rezultatów zdecydowanie lepiej tych zawodników się promuje i oni lepiej się rozwijają. Z drugiej strony tak jak już powołałem się na przykłady Mirka Szymkowiaka czy Mariusza Lewandowskiego - miło jest jak później ci zawodnicy trafiają do zespołów ligowych, grają w europejskich pucharach, trafią do reprezentacji, są kapitanami tej reprezentacji, są zawodnikami, którzy ciągną tą reprezentację, stanowią o jej sile. Na pewno dla trenera klubu, który kiedyś przyłożył rękę do ich postępów, rozwoju - może to jest mniej widoczne od tej perspektywy trenera ligowego - ale jest to wielka satysfakcja i każdy trener który tego swojego zawodnika w przyszłości ogląda w pierwszej reprezentacji na mistrzostwach Europy, mistrzostwach świata to rzeczywiście jest to taki balsam na serce.

Franciszek Smuda jeździ po meczach ekstraklasy to pana teraz będzie można spotkać na Młodej Ekstraklasie?

- Zdecydowanie tak. Chciałbym jeździć bardzo często, jak najwięcej obserwować. Na pewno to będzie podstawa, bo wszystkie nowinki techniczne i naukowe trzeba zastosować, ale tego wizualnego spojrzenia na zawodnika, obejrzenia go w różnych meczach żaden trener sobie nie odmówi. Na pewno to będzie podstawą mojej pracy z reprezentacją.

Komentarze (0)