Przemysław Cecherz (trener Świtu): Cieszę się z postawy swoich zawodników. Wygraliśmy ważny dla nas mecz na wyjeździe. Spotkanie nie było zbyt ładne - dużo fauli i brutalnej gry. Moi chłopcy zamiast uspokoić sytuację przy korzystnym wyniku, podjęli tę brutalną grę. Mam o to trochę pretensji, ale nie mogę ich ganić za to, że walczą i stwarzają przewagę, bo dzięki temu zdobywamy punkty. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że wygrał zespół troszeczkę lepszy.
Tadeusz Łapa (trener Motoru): Do 20. minuty wyglądało to jako tako. Zespół próbował realizować to, co założyliśmy w szatni. Wydawało mi się, że skład jest optymalny, na jaki stać Motor i byłem przekonany, że nie przegramy tego meczu. Niestety znowu indywidualne błędy przesądziły o pierwszej bramce. Gmitrzuk posadził na ziemi praktycznie trzech zawodników i jeszcze strzelił w krótki róg. To jest hańba i nie może się to zdarzyć. W konsekwencji odkryliśmy się i za moment było 2:0. Wtedy Motor już przestał istnieć. W przerwie zrobiłem trzy zmiany i w drugiej połowie podjęliśmy próbę zmiany wyniku. Uważam, że karny za faul na Droździelu był ewidentny. Sędzia tylko zaognił sytuację, bo kto wie, jak później by to się potoczyło przy kontaktowej bramce. Pociągnęło to za sobą taki skutek, że Droździel osłabił zespół. Może on dostał w głowę to uderzenie? W tym momencie mecz się skończył i nie było czego szukać. Podjąłem decyzję, że od poniedziałku nie chcę być trenerem Motoru.
Adam Gmitrzuk (pomocnik, strzelec bramki dla Świtu): Motor nie grał tak słabo, jak wskazywałaby na to tabela. Życzę chłopakom, żeby jeszcze powalczyli, bo mają niedużo punktów straty, ale w dzisiejszym meczu byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Przy bramce jedyne, co rywale mogli zrobić, to wcześniej mnie skasować zanim się rozpędziłem. Może wtedy byłoby inaczej. Obrońcy najlepiej nie zachowali się w tej sytuacji. W tamtym sezonie też byliśmy w ścisłej czołówce i wyszło, jak wyszło. Liga jest bardzo wyrównana. Myślę, że awansują te kluby, które są najlepiej przygotowane finansowo. W zimie będziemy rozmawiali z zarządem, jakie są cele. Nasz obecny cel to utrzymanie.
Tomasz Reginis (obrońca, kapitan Świtu): Można by porównać ten mecz do Manchesteru z Lechem. Manchester miał dwie sytuacje i strzelił dwie bramki. My również w pierwszej połówce mieliśmy dwie okazje i je wykorzystaliśmy. Myślę, że Motor nie miał klarownych sytuacji. W drugiej połowie Darek Zjawiński strzelił dwie bramki, aczkolwiek sędzia odgwizdał spalone. Wystarczy wygrywać 1:0 albo 2:0, bylebyśmy zwyciężali. Ciężko mi powiedzieć czy ja albo Piotrek Gurzęda trochę pchnęliśmy Droździela, czy też on chciał zagrać jakąś rolę aktorską. Sędzia nie gwizdnął, poza tym boczny był blisko, więc myślę, że nie było karnego. Jesteśmy młodym zespołem, mamy mało doświadczonych zawodników, więc przy 2:0 ustawiliśmy się typowo na kontrę. W poprzednim sezonie mieliśmy się utrzymać, ale dzięki dobrym wynikom byliśmy wysoko. W tych rozgrywkach jest podobnie, aczkolwiek trzeba mieć wyrównaną kadrę, żeby awansować. My mamy szesnastu, z czego tak szczerze powiedziawszy 12-13 na poziomie II-ligowym. Trzeba mieć jeszcze odpowiedni budżet, a u nas tego nie ma.
Przemysław Mierzwa (bramkarz Motoru): Trzeba się smucić i zastanawiać, co zrobić, żeby było lepiej. Przyjechała druga drużyna w tabeli, zaprezentowała się średnio, ale wygrała 2:0. Rywale niczym nas nie zaskoczyli, po prostu stali z tyłu, kopali piłkę do przodu, a bramki strzelili po naszym wyprowadzaniu piłki. Nie można tracić takich goli, bo mecz był remisowy. Nie dało się zauważyć tej przepaści, jaka jest w tabeli. Przy pierwszej bramce doświadczony zawodnik wszedł, zrobił trzy-cztery zamachy i uderzył w tempo. Drugi gol to już ewidentny nasz błąd, ale poszła odbita piłka, obrońca niepotrzebnie zszedł za bardzo do boku i już nie zdążył, i było po meczu. Przy odrobinie szczęścia, większej mobilizacji i werwy to naprawdę każdy jest w stanie powalczyć z każdym w tej lidze.
Marcin Popławski (pomocnik, kapitan Motoru): Trzeba sobie jasno powiedzieć, że drużyna gości nie stworzyła wielu sytuacji. Zawsze jest taki sam scenariusz. Do 20. minuty gramy piłką, wszystko fajnie się układa i na pewno byliśmy zespołem dominującym. Straciliśmy bramkę i uszło z nas powietrze przy pierwszej sytuacji gości. Później druga sytuacja i znów bramka. Ciężko jest grać z drużyną dobrze zorganizowaną, która zawsze jest w czubie tabeli. Walimy głową w mur, próbujemy, ale nic z tego nie wychodzi.
Grzegorz Wojdyga (obrońca Motoru): Nie można doszukać się żadnych pozytywów, bo po raz kolejny przegrywamy. Znów frajersko tracimy bramkę w pierwszej połowie i zaczyna się to, co w całej rundzie. Próbujemy coś zrobić, a rywale zaraz poprawiają drugim golem i później nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Mówimy, że będziemy trenować i poprawiać, a nic z tego nie wychodzi. Naprawdę już nie wiem, co z tym zrobić. Człowiek już jest załamany. Trzeba wierzyć i walczyć - przydałoby się zdobyć jeszcze jakieś punkty.