- Najpierw napisali, że kierowałem grupą. Tylko jaką? Chyba inwalidzką. Teraz zmienili mi zarzut i mam już tylko "udział w grupie przestępczej", zresztą też nieprawdziwy. Wszystkie 66 zarzutów jest nadmuchane. To się do obśmiania w kabarecie Drozdy nadaje - mówi Przeglądowi Sportowemu Ryszard F.
- Nigdy nie wziąłem pieniędzy za ustawianie meczu. Te trzy wypadki do których się przyznałem, to było przekazanie koperty. Ja z tego nie miałem ani grosza zysku - dodaje.
- Byli arbitrzy, którzy sami rozsyłali SMS-y komu sędziują. Sławomir B. z Opola, Piotr W. z Krakowa. Sami sobie dopiszcie po co to robili - wyjaśnia gazecie "Fryzjer". - Niektórzy mieli łapy jak stąd do Kamczatki. Mariusz G. też należał do takich ludzi.