Dla Mariusza Jopa występ przeciwko Wiśle Kraków byłby z pewnością przeżyciem szczególnym. 32-letni defensor do Zabrza trafił z drużyny Białej Gwiazdy latem tego roku, wcześniej reprezentując barwy klubu z Reymonta łącznie przez sześć sezonów, z przerwą na występy w rosyjskim FK Moskwa.
Występ w tym spotkaniu stoperowi Górnika uniemożliwiła grypa, jakiej zawodnik nabawił się jeszcze na tydzień przed spotkaniem. Wirus, jaki zaatakował organizm piłkarza był tak silny, że ten z wysoką gorączką trafił do szpitala.
- Mariusz zmagał się z wysoką temperaturą. Wziął leki przeciwgorączkowe i na kilka godzin wszystko wróciło do normy. Niestety w nocy z niedzieli na poniedziałek znów poczuł się źle, a temperatura jeszcze bardziej podskoczyła. Nazajutrz Mariusz udał się na badania do szpitala, a lekarze zadecydowali, że konieczna będzie hospitalizacja zawodnika, by zminimalizować ryzyko późniejszych powikłań - powiedział Tomasz Wałdoch.
Choć czas ucieka Jop w dalszym ciągu nie trenuje z drużyną i jego występ w niedzielnym meczu z Lechem Poznań wydaje się być bardzo wątpliwy.
- Najważniejsze jest teraz to, by Mariusz wrócił do pełni sił. Ciężko wyrokować, czy zagra w meczu z Lechem, ale trzeba pamiętać, że zawodnik ma zaległości treningowe i będzie potrzebował kilku dni, by je nadrobić. Tymczasem my nawet nie wiemy kiedy Mariusz wróci do zajęć. W najbliższych dniach będę konsultował się z lekarzem w tej sprawie i będę wiedział więcej na ten temat - dodał dyrektor sportowy Górnika.
Wydawało się, że niedyspozycja doświadczonego stopera będzie dużym osłabieniem Górnika przed starciem z Wisłą. W spotkaniu z krakowianami Jopa zastąpił Adam Danch, który po meczu zebrał bardzo pochlebne opinie.
- Brak Mariusza na pewno jest osłabieniem drużyny, ale słowa uznania należą się Adasiowi Danchowi, który rozegrał bardzo dobre zawody - uważa Łukasz Mazur, prezes Górnika. - Mamy szeroką kadrę, a Adam zaprezentował się z naprawdę dobrej strony. Myślę, że jeżeli ponownie przyjdzie nam zagrać w meczu z Lechem w tym zestawieniu obrony nie będzie z tym większego problemu. Drużyna pokazała się z dobrej strony i nie straciła bramki, a to z punktu psychologicznego jest bardzo ważne - przekonuje Wałdoch.