Dariusz Pasieka: Stawiamy na "team spirit" oparty na solidnych fundamentach obronnych

Po meczu Arki z Jagiellonią śmiało można powiedzieć, iż nie taki lider straszny. Podopieczni trenera Pasieki pokonali zespół zajmujący pierwsze miejsce w tabeli 1:0. I było to zwycięstwo zasłużone. - Nie często zdarza się takie zwycięstwo - mówi Dariusz Pasieka. - Lider w Gdyni nie pohasał - dodaje.

Po ostatnich słabszych występach Arki, zwłaszcza wyjazdowym spotkaniu z Zagłębiem oraz remisie na własnym obiekcie z Widzewem w szeregach żółto-niebieskich panował niedosyt. Teraz z kolei przyszło zwycięstwo z Jagiellonią. Nie często się ostatnio zdarzało, aby w Gdyni poległ lider tabeli. - Nawet nie wiem, kiedy ostatni raz taka sytuacja miała miejsce (śmiech). Cieszymy się ze zwycięstwa. Wszyscy zawodnicy zaprezentowali się w tym spotkaniu bardzo dobrze. Stanęli na wysokości zadania. Tego od nich oczekiwałem - nie kryje radości Dariusz Pasieka. - Wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Takie zwycięstwo na pewno bardziej smakuje. Nie na co dzień ogrywa się bowiem lidera. Było to pozytywne zakończenie weekendu. Teraz koncentrujemy się na kolejnych spotkaniach, bo mamy przed sobą ciężkie pojedynki.

Szkoleniowiec Arki nie kryje, że kluczem do sukcesu było "niemal" stuprocentowe wykonanie zadań taktycznych przez piłkarzy, powierzonych im przed meczem: - Powiem tak: "prawie", gdyż wykonanie zadań w stu procentach jest niemal niemożliwe. Chcieliśmy ograniczyć ofensywne zapędy Grosickiego i Frankowskiego i to nam się udało. Frankowski nie oddał ani jednego strzału na naszą bramkę.

- Podeszliśmy wysoko. Skracaliśmy pole gry. Świetną robotę wykonał środek pomocy z Bożokiem i Budzińskim. Bardzo dobre zawody rozgrywał także Wojtek Wilczyński. Trochę nieszczęśliwie grał z kolei Glavina. Został ukarany żółtą kartką i potem musiał uważać. To się jednak zdarza. Nie mam do niego pretensji. W drugiej połowie w wyniku kontuzji Maćka Szmatiuka i czerwonej kartki Anre Rozica byłem zmuszony dokonania przetasowań w składzie. Zmiennicy pokazali, że są uniwersalni. Wilczyński w pewnym momencie zagrał bowiem na lewej obronie. Noll został przesunięty na środek defensywy. I mimo zmian dalej funkcjonowało to dobrze - dodaje, zaznaczając przy tym, iż dużą rolę odegrał również spokój Norberta Witkowskiego: - Ponadto spokój w nasze szeregi wprowadzał Norbert Witkowski. Był pewnym punktem zespołu. Ten jego spokój udzielił się wszystkim zawodnikom. Z tego też powodu udało nam się wygrać i pokonać lidera rozgrywek. A jak już wcześniej powiedziałem nie często zdarza się takie zwycięstwo. Lider w Gdyni nie pohasał.

Mimo porażki Jagiellonia wciąż pozostała na pierwszym miejscu w tabeli. Gdynianie jednak także zajmują czołową lokatę, jeśli chodzi o liczbę straconych bramek. W sześciu meczach tylko trzykrotnie golkiper Arki musiał wyciągać piłkę z siatki. - Czyli znowu coś nowego w Arce? - śmieje się nasz rozmówca. - Przed nami jeszcze długi sezon. Niemniej potwierdza to słuszność naszych ruchów i koncepcji. Wiedzieliśmy, że możemy mieć problem z siłą rażenia. I będzie nam brakowało takich snajperów jak: Sernas, Niedzielan czy Robak. Stawiamy na "team spirit" w oparciu o solidne fundamenty obronne. Tego się trzymamy. Mecz z Jagiellonią potwierdził, iż są to mocne fundamenty. Do końca sezonu daleka droga. Nie ukrywam jednak, że trzy stracone przez nas bramki dodają nam pewności siebie. Jest to także pozytywny sygnał - kontynuuje.

Na koniec zaś spuentował: - Powtarzałem to na każdej konferencji prasowej. I powtórzę to teraz. Każdy może w lidze wygrać z każdym. My byliśmy bliscy zwycięstwa z Lechem, remisu z Wisłą. Jedyny wypadek przy pracy zdarzył nam się w Lubinie. Powoli się docieramy. Nasi obcokrajowcy wciąż poznają ligę. Jak w niej grać, jak się zachowywać. Pierwsze koty za płoty. Z meczu na meczu będziemy prezentować się jeszcze solidniej i taka niespodzianka nie będzie tylko jednorazowym wyskokiem - Pasieka nawiązuje tym samym do nieprzewidywalności ligi oraz wyrównanym poziomie ligowców.

Komentarze (0)