Ulatowski (na razie) zostaje i nie boi się wyzwań

Po szóstej ligowej porażce trener Cracovii, Rafał Ulatowski oddał się dyspozycji zarządu. Ci podjęli decyzję o nieprzeprowadzaniu zmian w sztabie szkoleniowym, więc "Ula" stanie przed szansą odwrócenia złej passy.

Szkoleniowiec nie podał się do dymisji ze względu na - jak tłumaczy - dewizą życiową, która nie pozwala mu się poddawać. - Sytuacja jest taka, a nie inna. Po sześciu meczach nie mamy punktów. Nie można stać w miejscu i mówić, że wszystko jest w porządku. Z drugiej strony kieruję się takimi wartościami, że nie mogę pierwszy uciec z okrętu. Po pierwsze okręt nie tonie, a po drugie nie boję się wyzwań - mówi.

Prezes klubu, Janusz Filipiak stwierdził, że zmiana szkoleniowca w obecnej sytuacji nic nie da i Ulatowski ma kontynuować swoją pracę. Na razie właściciel Comarchu przebywa jednak zagranicą i do Polski wróci dopiero w piątek, na dzień przed meczem z Arką Gdynia - pierwszym na całkowicie zmodernizowanym stadionie przy ul. Kałuży 1. Ulatowski nie czuje się, jakby był w zawieszeniu: - Pracuję. Przygotowuję zespół na wyjazd do Gorzowa, gdzie we wtorek gramy mecz Pucharu Polski. Nic się nie zmienia. Cały czas pracuję. Nie wyobrażam sobie, bym mógł robić coś innego.

Kilkadziesiąt godzin po piątkowym spotkaniu z Lechią Gdańsk trener Pasów dostrzegł pewną rzecz, która w beznadziejnej sytuacji Cracovii może być uznana za plus: - Mogę mieć jeden pozytywny wniosek. To pierwszy mecz, w którym nie straciliśmy bramki z gry, a po stałym fragmencie. Zawodnik odpowiedzialny nie zachował się tak, jak trzeba. Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony, ale widzę w tym konkretnym przypadku postęp.

W dwóch ostatnich meczach w składzie Cracovii widniał ponownie Saidi Ntibazonkiza. Burundyjczyk, który obiecująco zaprezentował się w debiucie przeciwko Śląskowi Wrocław, w pojedynkach z Górnikiem Zabrze i Lechią Gdańsk nie wybijał się ponad przeciętność zespołu. - Nie błyszczał tak, jak chcielibyśmy. W Gdańsku nie szło mu. Martwi mnie to, że prawie wszyscy zawodnicy grają poniżej przeciętnej - zauważa Ulatowski.

Komentarze (0)