Robert Kasperczyk (trener Podbeskidzia): Chciałem pogratulować zespołowi gospodarzy postawy, która nas pozytywnie zaskoczyła. Wiedząc z jakimi problemami boryka się od jakiegoś czasu KSZO, czego sam byłem czynnym świadkiem, to na prawdę byliśmy bardzo zaskoczeni determinacją gospodarzy. Były takie fragmenty gry, w których nie poznawałem swojego zespołu, środek boiska był całkowicie poza naszą kontrolą, nie panowaliśmy nad grą, popełniając przy tym proste błędy, które nie tylko kreowały grę rywala, ale kosztowały nas też dużo zdrowia, biegania bez piłki. Obawialiśmy się, że przy tak ciężkim boisku może nam w końcówce braknąć sił, ale okazało się, że nie pierwszy już raz ci chłopcy pokazali, że mają charakter, góralskie serducho i wynik nie robi na nich specjalnie wrażenia i grają do końca. Bardzo się cieszę i serdecznie im gratuluję i mam nadzieję, że na tym w tej lidze nie poprzestaniemy. Zespołowi KSZO, sztabowi szkoleniowemu, a przede wszystkim zawodnikom tym, z którymi miałem okazję współpracować życzę szybkiego odbicia się i myślę, że z taką postawą nie ma się co bać o przyszłość.
Czesław Jakołcewicz (trener KSZO): Zagraliśmy do 75. minuty dobry mecz. Można było być zadowolonym szczególnie po pierwszej połowie, gdzie dominowaliśmy i Podbeskidzie nie stworzyło żadnej klarownej sytuacji, opierając się na rzutach wolnych i innych stałych fragmentach gry. Mecz trwa 90. minut i dziś widoczna była strata trzech zawodników, których musiałem pod koniec zmienić. Młodzi zawodnicy muszą się jednak jeszcze dużo uczyć. Do 75. minuty mieliśmy jeszcze trzy punkty. Mogę tylko podziękować moim zawodnikom, że grali do końca. Jakoś nie mamy tego piłkarskiego szczęścia, bo meczu w Łęcznej tez nie powinniśmy byli przegrać. Udało nam się zremisować po dobrym meczu w Gliwicach, ale dziś grając jeszcze lepiej nie mamy żadnych punktów. Zawsze powtarzam, że nie wolno się poddawać, ale jest to dla nich na pewno deprymujące.