Sławomir Peszko: Awans do Ligi Europejskiej celem numer jeden

Po fatalnym początku sezonu Lech Poznań wraca na właściwe tory. Najpierw lechici pokonali na wyjeździe Dnipro Dniepropietrowsk, a w niedzielę rozgromili Cracovię Kraków 5:0, co jest dobrym znakiem przed rewanżem z Ukraińcami. Sławomir Peszko nie będzie mógł zagrać w czwartkowym meczu, ale bardzo liczy na swoich kolegów.

W ostatnich tygodniach Lech grał słabo i był mocno krytykowany. Mało kto wierzył, że z Dniepropietrowska uda się wywieźć korzystny rezultat. Lechici wygrali jednak 1:0, a w niedzielę pokonując Cracovię Kraków 5:0 potwierdzili powrót do formy. - Już po meczu w Dniepropietrowsku miałem nadzieję, że będzie progres i fala wznosząca. Oby 5:0 podbudowało nas jeszcze mocniej psychicznie i fizycznie - mówi Sławomir Peszko.

Do przerwy Lech prowadził tylko jedną bramką, ale w drugiej połowie wykorzystał ofensywne nastawienie gości i zadał cztery zabójcze ciosy. - Trener Ulatowski zaryzykował i wpuścił napastnika za defensywnego pomocnika, dzięki czemu mieliśmy sporo miejsca i mogliśmy wykorzystać swoje umiejętności - dodaje "Peszkin", który wreszcie przypominał siebie z najlepszych czasów. Często dryblował, zdobył gola i wywalczył rzut karny. - Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Teraz będę grał raz na tydzień i potrzebowałem przełamania - mówi Peszko.

Pomocnik Kolejorza powoli staje się katem Marcina Cabaja. Na początku roku strzelił mu bramkę prawie spod linii bocznej, a teraz również dał mu się we znaki. - Może mnie znienawidzi bo liczyłem mu do sześciu, ale tylko dlatego, żeby go zmotywować - żartuje lechita nawiązując do sytuacji z meczu Cracovii z Legią Warszawa.

Zwycięstwa z Dnipro i Cracovią były Lechowi bardzo potrzebne, bo ostatnio na drużynę spadło sporo ostrych słów. - Jeśli gramy słabo, to krytyka jest normalna i jakoś trzeba sobie z nią radzić. Kiedyś te dobre czasy muszą nadejść i mam nadzieję, że w czwartek awansujemy i wyjdziemy z twarzą będąc jedynym polskim klubem przynajmniej do grudnia grającym w pucharach - kontynuuje Peszko.

Lechita jako jeden z niewielu ma obecnie powody do smutku, bowiem został zawieszony przez UEFA i nie będzie mógł zagrać w czwartkowym meczu. - Nie da się tego opisać jak mi żal, że nie wystąpię w tym meczu. Nic z tym jednak nie zrobię i będę dopingował kolegów z trybun. Bardzo na nich liczę i po meczu z Cracovią wierzę, że są wstanie awansować, tym bardziej że gramy u siebie - zakończył Peszko, który w przypadku awansu nie będzie mógł zagrać również w pierwszym meczu fazy grupowej. Poznański klub wysłał jednak prośbę o zmniejszenie kary, ale decyzja jeszcze nie zapadła.

Komentarze (0)